piątek, 21 grudnia 2012

Chapter Eight

        No i jest ósemeczka. Dzień przed moimi urodzinami (ja nie płaczę, to oczy mi się pocą) tak jak mówiłam wcześniej. A teraz szybkie ogłoszenia parafialne:  
        ~ rozdział pisany dla WAS. Dla każdej osoby, która czyta, komentuje czy też się nie wypowiada (a mogłaby). Kocham was i naprawdę dziękuję, że jesteście ze mną, ze wam to się podoba (co wnioskuję po komentarzach) no i, że mnie 'wspieracie', heh. 
        ~ w rozdziale występuje pierwszy (i ostatni) raz narracja Louisa, ale to jest oznaczone.
        ~ pytania do uroczych postaci można kierować TUTAJ, odpowiadam też ja! :) 

edit: ZAPRASZAM NA SHOTA Z NOUISEM, może mało świąteczne, ale jest, SHOT TUTAJ :) WESOŁYCH ŚWIĄT DLA WAS WSZYSTKICH, KOCHANI CZYTELNICY, WIERZCIE MI, BEZ WAS BYŁABYM NIKIM! :)
Kocham Was, Wasza Souris :)


_________________________________________________










*Zayn*
    Siedzieliśmy i rozmawiając na błache tematy nie przejmowaliśmy się niczym. Mieliśmy urlop, to też gwizdaliśmy na wszystko dookoła.
- Mam raka.
    Odezwał się cicho, ale wyraźnie Nialler. Wszyscy nagle zamilkli i zostali wyrwani ze swoich myśli. Spojrzałem na niego w szoku, nie rozumiejąc. Co on tak właściwie powiedział?
- Jak to raka?! - Powiedział głośno Liam, gdyż nikt inny nie był wstanie wypowiedzieć ani jednego słowa. Zrobiło mi się słabo. Czułem się sparaliżowany, nie mogłem nic zrobić. Rak? Nikt z tego nie wychodzi żywy, a nawet gdyby to bardzo mały procent ludzi. Zbyt mały, by liczyć na cud.
- Tak to. Umieram. Nie wiele czasu mi zostało...
    Wzruszył ramionami Niall, a ja poczułem jakbym tracił grunt pod nogami. On umiera. Nialler znika z tego świata. To było powodem jego zmiany osobowości. Tu nie chodziło o nic innego. On mnie opuszcza. Tracę oddech. Dusze się. Nie, nie chcę. Nie rób tego, słyszysz? Poczułem jakbym miał wielką gulę w gardle. On umiera, o matko. Nie chcę byś mnie opuszczał. To takie egoistyczne z Twojej strony. Zaraz, co? Kurwa. No bo on chce umierać, rzeczywiście. Przełknąłem ślinę czując się coraz bardziej słabo.
- Nie, nie, nie, nie! - Zaczął jęczeć Harry patrząc z bólem na Liama i Louisa, jakby to oni mogli w czymś pomóc.
    A ja? Ja siedziałem całkiem niedaleko czując jak mój świat się zawala. Czułem jak wszystkie moje myśli zwijają się w kłębek. Jak moje uczucia zostają zduszone w zarodku. Jak... moje serce pęka na miliardy kawałeczków. Chciałbym podejść do niego zalewając się łzami, ubolewając nad jego losem, a jednak nie mogłem. Pieprzona duma mi na to nie pozwoliła. Muszę być silny. Muszę go wspierać, bez litowania się nad nim. Wstałem i wolno podszedłem do niego patrząc mu w oczy, po prostu przytuliłem. Nie mogłem wydusić ani jednego słowa, czując jakbym miał maskę na twarzy. Bez emocji, czułem się jak idiota. Nie mogę nic zrobić, nie mogę...
    A potem... potem powiedziałam najbardziej idiotyczne słowa na świecie. Jakbym chciał w nie wierzyć. Jakbym nie miał innej wiary i tylko one mogły potwierdzić to co się stanie.
- Wszystko będzie dobrze. Wyjdziesz z tego.
    Powiedziałem z chrypką delikatnie dotykając ręką jego prawego policzka. A wic polega na tym, że wiedziałem, iż są to obłudne kłamstwa. Kurwa, jego nic nie uratuje. On nie wyjdzie z tego, a ja stracę lepszą połowę siebie. Wszystkie moje plany, marzenia, obietnice, to wszystko szlag jasny trafił i nic teraz nie stanie się rzeczywistością. Moje marzenie umrze wraz z nim, a sam nie potrafiłbym egzystować. Dlaczego muszę tracić właśnie  jego?! To ja już wolałbym umrzeć, niż żyć dłużej niż on, moje sunshine.
    Spojrzałem mu w oczy, czując wszechogarniający mnie ból. Musiałem opuścić ich chcąc pozostać sam ze sobą i swoimi myślami. Zdążyłem odzyskać moje sunshine, tylko po to bym zostało mi ono odebrane.
    Złe myśli? Nie. To zdecydowanie złe życie.






    Patrząc w Wasze oczy wiedziałem, że kłamiecie. Wszyscy mówicie pierdolone kłamstwa. Nie ma dla mnie żadnego ratunku. I doskonale o tym wiecie, prawda? Zaczynam tonąć w morzu złych myśli. Nikt mnie nie uratuje, woda się nade mną zamyka. Myślicie, że chce żyć, prawda? Jaka szkoda, że jesteście w błędzie... takim wielkim błędzie. Kto chciałby żyć wiedząc, że sprawia ból wszystkim dookoła? To jest jak przedłużona agonia, której sam nie skrócę. Jestem zbyt wielkim tchórzem bym mógł sobie na to pozwolić. Chciałbym i boje się.
    A teraz Ty patrzysz na mnie jakbyś mnie po raz pierwszy zobaczył. To Ty wypowiedziałeś te okrutne słowa. "Będzie dobrze, wyjdziesz z tego". Totalna bzdura. Całe moje życie to stek kłamstw. Zayn, do cholery jasnej, nie utrudniaj mi mojego odejścia, patrząc na mnie jakbym zabił coś w Twej duszy. Bo to tylko sprawia mi psychiczny ból. Fizyczny przy tym to pikuś.
    Przytuliłeś mnie, a potem najzwyklej na świecie odszedłeś, a ja zostałem prawie zmiażdżony przez Harry'ego, który przytulił się do mnie, i płakał, nic nie mówił po prostu zaczął bełkotać niezrozumiałe słowa, tuląc się do mnie, trzęsąc się jakby miał gorączkę. Przełknąłem ciężko ślinę, nie mogąc się opanować. W oczach szkliły mi się łzy, jednak wiedziałem, że nie mogę płakać, bo to tylko pogorszy całą sprawę.
- Niall, ja... ja nie wiem co robić - wyszeptał cicho Liam nie wierząc w całą tę sytuację. Spoglądał na mnie, to w kierunku, w którym odszedł Zayn, to na... Louisa, który zaczął się śmiać.
    Spojrzałem z niedowierzaniem na Tomlinsona, który wręcz turlał się ze śmiechu.
- Louis, jak Ty się zachowujesz?! - Wykrzyknął Liam nie potrafiący zrozumieć tego dlaczego Boo się śmiał. Zresztą, bądźmy szczerzy, sam nie potrafiłem tego zrozumieć.
- Bo Niall... on ma raka... hahaha i to on umiera, to nie logiczne, nie fer, głupie... tak to jest głupie, hahaha - wybełkotał Lou ciągle śmiejąc się jak wariat.
    Czy kiedykolwiek byliście świadkiem śmiechu obłąkanego człowieka? Bo tak, właśnie tak, brzmiał Lou i jego śmiech, jakby postradał zmysły. Głaskałem machinalnie plecy Stylesa, bo ten ciągle się do mnie tulił, mocząc moją koszulkę. Malik zniknął, pewnie poszedł palić swoje świństwo.
    Westchnąłem cicho, patrząc w przestrzeń. Jak dobrze, że jutro wracamy do Londynu i będę mógł poświęcić się zespołowi, nie myśląc o chorobie i o tym, że czas ucieka.
    Tika-tak, Nialler, tik-tak...





*Louis*
    Nadal nie mogłem uwierzyć, we wczorajszą informację. Nadal myślałem, że to głupi żart, z którego wszyscy będziemy się śmiać, ale to była prawda. Nie dość, że mam problemy z Harrym, to do tego jeszcze Nialler i jego choróbsko. To nie powinno się zdarzyć. Nie jemu, jest za dobry, jest naszym małym Aniołkiem.
    Wracaliśmy do Londynu, jadąc naszym małym busikiem. Przyzwyczaiłem się do tej małej przestrzeni. Siedziałem obok Liama tyłem do kierunku jazdy. Naprzeciw mnie siedział Zayn, wpatrując się w okno, a na jego kolanach spał blondynek, który czuł się zmęczony. Widziałem, że mały Irlandczyk czuje się z tym źle, ze nam powiedział, ale lepiej, ze wiemy. Możemy się nim zaopiekować, prawda?
    Zerknąłem na Harry'ego, który siedział naprzeciw Leeyuma zwinięty w kulkę. Jednak jego ręka trzymała kurczowo rękę Horana, jakby bał się, że tan za chwile zniknie. Najchętniej przytuliłbym Curly'ego i powiedział, że razem sobie z tym poradzimy, ze nie jest sam, że nie zostawimy Horana i pomożemu mi przez to przejść. Jednak nie mogłem, Hazz unikał mnie jak ognie i dobrze wiedziałem, dlaczego. Zachowałem się jak dupek, a teraz muszę to wszystko naprawić. Małymi kroczkami, szedłem konsekwentnie do celu, jakim była miłość Stylesa.
    Zacząłem od takich małych rzeczy, jak na przykład powiedzenie prawdy Eleanor. Traktowałem ją jak przyjaciółkę, nie jak dziewczynę, a w związku, przecież nie o to chodzi, prawda? Była śliczna, miła, bystra, ale nie mogłem z nią być, nie czułem się sobą. Następnie zorientowałem się jak będzie wyglądać nasza praca po 'wakacjach'. Mieliśmy zabunkrować się w hotelu, na dwa, może trzy, dni, a potem jakiś mini koncert, i zaczynamy jeździć, to tu, to tam. Standard. Mieliśmy do dyspozycji dwa pokoje, dwu-osobowe jak i trzy-osobowy. Teraz pozostała najtrudniejsza część planu, jakim było przekonanie Zayna, że ma iść do pokoju wraz z Liamem i Niallerem.
    Wyciągnąłem telefon z kieszeni i szybko napisałem sms'a, do chłopaka, który siedział naprzeciwko mnie.

Do: Zayney

Jesteś ze mną czy przeciw mnie?

    Siedziałem sparaliżowany, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Malik był jedyną osobą, która mogła mi pomóc, ogarnąć ten burdel, pomijając mnie. Jeśli od się ode mnie odwróci, co nawet zrozumiałe, to jedyne co mi pozostaje to strzelić sobie w kolano. Patrzałem dość natarczywie na Mulata, aż w końcu, chłopak wyciągnął telefon i odczytał wiadomość. Podniósł wzrok i patrząc na mnie ze zdziwieniem, szybko odpisał na wiadomość tekstową. To mu się chwali, że zachował resztki przytomności rozumu i nie odezwał się ani słowem.

Od: Zayney

Z Tobą, Lou-Lou, o co chodzi?

    O mały włos, a pisnąłbym z radości i rzucił mu się na szyję z tego entuzjazmu. Szybko odetchnąłem i napisałem o co mi chodzi.

Do: Zayney

Weź pokój z Horanem i Paynem, albo pozbądź się Li, możesz wykopać go do Dan.

    Uśmiechnąłem się usatysfakcjonowany, w kierunku małego ekranu w mojej dłoni.

Od: Zayney

Nie ma sprawy, mogę wziąć trójkę, ale... d l a c z e g o?

    Westchnąłem zirytowany, i spojrzałem na Malika, który nawet nie patrzył w moją stronę. Spoglądał za okno, a prawą dłonią bawił się włosami Nialla. Powiedzieć mu, czy nie...?

Do: Zayney

Muszę porozmawiać na poważnie z Hazzą. Sam. Bez świadków. Rozumiesz?

Od: Zayney

Spoko, rozumiem, nie ma sprawy, naprawdę. Powodzenia Boo!

    Uśmiechnąłem się kącikami ust, chcąc teraz uściskać Malika. Ale nie mogłem. Za mało miejsca, a inni y jeszcze się zorientowali. To miała być nasza mała, niegroźna tajemnica, to niewiele, prawda?

Do: Zayney

Nie dziękuję. Tobie również powodzenia! xx

    Jedną trudną część mam już załatwioną, teraz tylko zamknąć Loczka w pokoju i porozmawiać z nim na spokojnie. Trzeba dojść do kompromisu, a najlepiej, od razu wyjść na prostą. Wzdychając z radości obmyślałem dalsze części planu. Krok po kroczku, a wszystko jakoś się ułoży.





*Zayn*
    Nie patrzałem na Lou-Lou, miał własne problemy, ale ja za to zamartwiałem się Niallerem i jego stanem zdrowia. Już dawno powinienem zauważyć, że coś jest nie w porządku. Wiele razy, nawet przy mnie, kaszlał, i dusił się, ale twierdził, ze to przewlekłe zapalenie oskrzeli. Ja głupi mu wierzyłem, zamiast zaciągnąć go do lekarza, to jeszcze bardziej to utrudniałem.
    Objąłem ramieniem chude ciało Nialla, nie mogąc zrozumieć, kiedy on tak schudł. Rozumiałem, że nie jadł, że pewnie udawał, ze wszystko jest w porządku z nim, a nie było. Nikt z nas niczego nie zauważył. Nawet Liam...
    Musze coś zrobić, by powrócił do nas żywy, z rumieńcami na policzkach, i radosnym, nie wymuszonym, uśmiechem. Powinienem powiedzieć Simonowi, ale Niall tylko na wzmiankę o tym, denerwował się. Twierdził, że muzyka to jego życie i nie pozwoli odebrać sobie resztki tej radości. Mogłem spytać 'a ja, co ze mną?', ale nie starczyło mi odwagi. Jestem tchórzem.
    Jednak teraz miałem pole do popisu. Wykopię Liama do Danielle, on coś wykombinuje i jakoś ogarniemy ten cały burdel w naszych głowach. Wtedy, gdy Leeyum będzie u swojej dziewczyny, ja będę mógł porozmawiać z Horankiem. I wątpię byśmy tylko rozmawiali przez całą noc...





*Louis*
- Ja biorę dwójkę z Harrym! - Wykrzyknąłem do Paula, który trzymał w rękach klucze do małych apartamentów.
    Zerknąłem kontem oka na Malika, który dyskretnie trzymał osłabionego Nialla. Długa podróż biedaczka wyczerpała, mimo tego, iz całą przejażdżkę przespał. Widziałem, także jak Styles chce zaprotestować, ale od razu zrezygnował. Kochanie, bo Ty nie wiesz co ja planuję.
    Wiedziałem, ze nie będzie łatwo, będzie nawet kurewsko trudno, ale spróbować mi nie zaszkodzi. Spakowaliśmy się do windy, i jadąc na szóste piętro, w głowie układałem sobie porządny plan działania. Ignorowałem fakt, że Styles pewnie planuje mnie zabić, za to, że zarzuciłem pomysłem wspólnego mieszkania. Trudno, to będzie chwilowe, a za chwilę wszystko skończy się szczęśliwie. Chociaż jedna bajka niech ma happy end, czy to wiele?
    Weszliśmy razem do pokoju, który okazał się ogromny, naprawdę. Mógłbym opisać całe wnętrze, lecz nie specjalnie mnie ono obchodziło. Liczył się Harry i fakt, ze jesteśmy sami we dwójkę w pokoju. Jak na razie, oczywiście.
    Jak miałem zacząć tę rozmowę...?! Panika zaczynała mnie ogarniać, przecież nie mogę mu palnąć od tak słów zaczynających się na 'k' a kończących nie 'e'! Wyśmiałby mnie i kazał się leczyć. Wdech i wydech Tomlinson, jesteś odważny, dasz sobie radę, to tylko rozmowa!
- Hazz możemy pogadać? - Powiedziałem cicho, idąc za chłopkiem, który traktował mnie jak powietrze. Kierował się w stronę balkonu, więc podążałem za nim jak cień.
- A my mamy o czym rozmawiać? Nie sądzę. - Odparł, a po chwili dodał - daj mi święty spokój. - Wszystkie te słowa wypowiedział spokojnym głosem, wypranym z emocji. Nawet na mnie nie spojrzał, a to bolało.
- Curly nie udawaj skurwysyna, bo niem nie jesteś, więc jak? Chwila rozmowy, a potem możesz mnie rzucić lwom na pożarcie - dodałem bez wahania. Wiedziałem, że się zgodzi. Widziałem tę delikatną konsternację na jego twarzy, a to oznaczało sukces dla mnie.
    Harry odwrócił się powoli w moją stronę i nawet nie zmieniając wyrazu twarzy powiedział spokojnym głosem:
- Wiesz, to, ze mam nazwisko 'Styles' nie sprawi, że będę mógł - pstryknął palcami - załatwić zgraję lwów... mogą być tygrysy?
    Szok jak wymalował się na mojej twarzy, naprawdę musiał być ogromny, bo Harry wnet się roześmiał. Poczułem niemą ulgę, że jednak nie planuje mnie zabić, że może przeżyję.
    Rozsiadł się wygodnie na kanapie, a ja usiadłem po przeciwnej stronie wielkiej kanapy. No dobra Louis to jest Twoja chwila prawdy. Wystarczy, ze się odwrócisz, popatrzysz na niego i powiesz co ci leży na sercu, to przecież nie może być takie trudne, prawda?
- Boo, o co chodzi?
    Westchnąłem i spojrzałem prosto w jego oczy, które były bliżej niż myślałem, i wręcz zaparło mi dech w piersiach. Jego szmaragdowe oczy, prześwietlały mnie jak rentgen, a w głowie miałem pustkę. Co ja to chciałem powiedzieć...?
- Boo...?
    Jego szept podziałał na mnie jak kopnięcie prądem, i jedyne co byłem w stanie zrobić, to rzucić się na niego i zacząć go całować. Jego szczękę, twarz, kark, a na końcu usta, czując się jak w niebie. Nie robiłem tego od... tego razu gdy razem po pijaku wylądowaliśmy w hotelu. Dawno i nieprawda. Włożyłem swoje dłonie pod jego koszulkę i wręcz westchnąłem uszczęśliwiony, gdy jego jedna dłoń wtargnęła pod moją koszulkę, a druga w moje włosy.
- Harreh - wychrypiałem odrywając się od jego boskich ust. Spojrzałem mu w oczy, i przygryzłem wargę. Naprawdę tęskniłem za tym wzrokiem, za tym ciałem, za moim Stylesem.
- Tak?
    Jego nos zahaczył o moją szczękę, a ja poczułem się jak drżę. Boże, co ON ze mną wyprawia?!
- Nie chcę cię stracić. Chcę wszytsko odbudować, od początku, od zera. Tak jak kiedyś, bez nikogo, tylko Ty i ja, a poza nami nikt inny, chcę... chcę być z tobą, słyszysz? Nie chcę cię stracić, tak jak Malik traci Horana, jak my tracimy go wszyscy, rozumiesz. Kocham cię, babycakes, tak cholernie mocno, ze to aż boli, słyszysz? Nie mogę patrzeć na to co ci zrobiłem, zachowałem się jak dupek, bo jestem dupkiem, wiem o tym, ale chcę to naprawić. Zrozumiem... zrozumiem, gdy każesz mi spierdalać, naprawdę. - Ostatnie słowo wręcz wyszeptałem. Po chwili doszedłem do wniosku, ze mam sztywne policzki od łez, które bezczelnie spływały mi z oczu.
- Louis...
    Jedynie wyszeptał Harry, a po chwili przytulał mnie całym sobą i, dla odmiany, całował moją twarz, jakby chcąc zlikwidować ślady łez.
- Kocham cię - cichy szept Stylesa rozległ się po pomieszczeniu. - I naprawdę nic nie szkodzi, naprawdę... zachowałeś się jak dupek, ale teraz będzie tylko lepiej. A... co z Twoją dziewczyną?
    Wzruszyłem ramionami, a po chwili całując go mocno w usta, odparłem:
- Zerwałem z nią.
    Twarz Curly'ego została rozpromieniona przez gigantyczny uśmiech, a po chwili moje usta po raz wtóry zostały zaatakowane, przez jego wargi. Cała ta sytuacja, zdecydowanie była warta takiego finału.



*Zayn*
    Wszedłem wraz z Liamem i Niallem do naszego wspólnego pokoju, i odetchnąłem z ulgą. Będę mógł się zająć Horanem, bez nikogo, bo Liam, za chwilę będzie musiał iść do Danielle. Oczywiście o będzie zupełny przypadek, przecież ja niczego bym nie ukartował, prawda?
- Dobra chłopaki, ja spadam, musze iść spotkać się z Dan. - Zaczął Liam, gdy tylko rozpakował się w pokoju. - Bawcie się grzecznie i... Niall?
- Tak?
- Uważaj na siebie. - Powiedział cicho Leeyum, a następnie pocałował Horana w czoło. Blondyn zaśmiał się chrapliwie i puścił oko do chłopaka.
- Spokojnie, nie mam ochoty jeszcze umierać, będziecie jeszcze musieli się ze mną męczyć.
- Ha ha, bardzo zabawne... Malik, pilnuj go.
    Spojrzałem na kumpla jak na idiotę. Nie no wyjdę sobie do baru i się upiję zostawiając Horana samego. Kiwnąłem twierdząco głową w stronę Liama, a gdy drzwi się zamknęły za nim, od razu spojrzałem na Nialla. Wyglądał słabo. Blada cera, podkrążone oczy, ale miał delikatny uśmiech na ustach.
    Wyglądał jak umęczony Anioł, który przeżył coś strasznego. I w sumie to prawda, bo nim był, czyż nie? Przepiękny Anioł, który zabłądził wśród ludzi, a teraz ma wracać do domu.
- Co? - Usłyszałem głos Nialla z oddali, który wyrwał mnie z rozmyślań.
    Uśmiechnąłem się do chłopaka, a po chwili podchodząc do niego przytuliłem delikatnie, wiedząc, że mogę mu sprawić bólu.
- Nic. Tak po prostu...
- Gapiłeś się na mnie. I śliniłeś. - Dodał ze śmiechem chwytając mnie oburącz za biodra. Poczułem przyjemne wibracje, gdy jego palce, zaczęły kręcić maleńkie kółeczka na nich.
    Uśmiechnąłem się jeszcze szerzej, gdy poczułem jego usta na swoich. Było pięknie, było dobrze, bo miałem jego.
- Kocham cię, sunshine, i nie pozwolę ci odejść.
    Wychrypiałem, a chwilę potem pogłębiłem swój pocałunek. 


35 komentarzy:

  1. ZABIŁAŚ MNIE. DZIĘKUJĘ.
    Larry i Ziall w jednym rozdziale? God, wody, natychmiast! *-*
    Harry kocha Lou, a Lou kocha Harry'ego i mu to powiedzial, i wszyscy są heppi, i Hazz go kocha, i Louis Hazze kocha i... Powtarzam się. ._.
    Ziaaaaaaall!!! *-* Wybacz,więcej nie wyduszę.
    Cholernie szkoda mi Nialla, tak okropnie mi go żal. :c On naprawdę będzie musiał umrzeć? No weź no. Uratuj go jakoś, prooszee! *błaga*
    Rozdział jak zwykle zajebisty, dziękuję Ci bardzo.
    Kocham i niecierpliwie czekam na shota i na nowy. <3 xxxxx
    @LouLightMyWorld

    OdpowiedzUsuń
  2. O w dupe!
    Larry i Ziall <3 Tego jeszcze nie było, to miód dla moich oczu.. <3 (chyba pomyliłam stwierdzenia nie?) I w ogóle te pocałunki *.*
    Warto czekać!!
    @Zaawsze_Spoko

    OdpowiedzUsuń
  3. MATKOMOJAKOCHANAMIŁOŚCIWAZARAZUMRĘZESZCZĘŚCIA! FVAEFKVNJJ! KOCHAM TO! Aktualnie siedzę i ryczę ze szczęścia... Prawdopodobnie wyglądam jak połączenie tego http://media.tumblr.com/tumblr_mamhjiAT1k1qkpup6.gif z tym http://media.tumblr.com/tumblr_mahx4bhqAO1r65aj5.gif :)) Larry i Ziall- cudo, cudo i jeszcze raz cudo! Czytając końcówkę przegryzłam sobie wargę i teraz leci mi krew, ałć.
    *pada na kolana* Błagam Cię, uzdrów mi Horana! Jak on umrze to nie wiem co pocznę, chyba zamknę się w sobie.
    Pozdrawiam i całuję po stopach za ten rozdział.
    @PsychoVicky

    OdpowiedzUsuń
  4. Popłakałam się. Najzwyczajniej świecie po moich policzkach spływają drobne, ale obfite łzy. Po prostu to jest piękne i... straszne. Tak, to dobre słowo.
    Płakałam na początku. Opis uczuć Zayna. Nic, tylko burzący się mur uczuć. Wszystko się wali. Ktoś odchodzi. Skąd ja to znam..
    Potem część Nialla. Tutaj też płacz. Aż moja mama się przestraszyła, musiałam wyglądać komicznie. Albo przynajmniej na przerażoną. Czy coś. Wiesz, uderzyły mnie słowa Horana. "Myślicie, że chce żyć, prawda? Jaka szkoda, że jesteście w błędzie... takim wielkim błędzie. Kto chciałby żyć wiedząc, że sprawia ból wszystkim dookoła? To jest jak przedłużona agonia, której sam nie skrócę. Jestem zbyt wielkim tchórzem bym mógł sobie na to pozwolić. Chciałbym i boje się." - jedne z najbardziej łamiących mnie słowa. Tak idealnie to wszystko opisujesz. Padam.
    I końcówka. Końcówka również waląca moje Ziallowe serducho. Poczułam ekscytacje, gdy Zayn opisuje kręcące kółeczka palce Nialla. Poczułam się uszczęśliwiona, bo cóż, dzisiejszy dzień do najlepszych nie należy.
    I Larry! Kobieto! Kocham Cię! Kocham, kocham, kocham! Tak pięknie to wyszło! Tygrysy i lwy, taki tam humor w dramatycznej dla Boobeara sytuacji. Ojej, umieram!
    Pozwoliłam sobie również ustawić w opisie na gg kolejny twój cytat, tym razem "Przepiękny Anioł, który zabłądził wśród ludzi, a teraz ma wracać do domu." Mam nadzieję, że mogę (:
    Ach! I nie wiem, czy ci mówiłam, ale jestem wielką wielbicielką twojego stylu pisania. Dobrze się czyta, łatwo rozumie i nie opiera się to na samych dialogach, co u mnie jest ogroooomnym plusem (:
    A i jeszcze jedno - ten shot będzie o Ziallu? :D Czy coś innego dla nas szykujesz? :D

    Pozdrowienia od największej fanki Final Souffle - @reedcloud! Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. bip biiiiiiiip biiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiip... *le zgon*
    jejku ja nie wiem nawet co napisać bo nie umiem ogarnąć myśli ... to jest po prostu takie no ... wspaniałe <3

    OdpowiedzUsuń
  6. OOO MATKOOOOOO! LARRY I ZIALL...LARREH...ZIALLER W JEDNYM? przyznaj, ze chcialas mnie zabic??
    Ten blog jest niezwykly, wiesz? To dzieki tobie shippuje zialla i jeszcze bardziej umocnilas mnie w wierzeniu w larrego, to cudowne. Historia bardzo mnie urzekla, bo opisujesz to wszystko tak szczegółowo i jakbys nie przejmowala sie krytyka na temat tego. Po prostu idealny blog! Kocham cie za to.

    (sorki za błedy ale pisze z komórki :) )
    @ahmybullshit ,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ajjj na dobranoc taki kosmos ? Aaaa dzieki dzieki dzieki boski part larry i ziall cud miod malina

    OdpowiedzUsuń
  8. bożee , jak ja cie kocham za to ;o

    OdpowiedzUsuń
  9. Wooow świetny rozdział xD i jest Larry <3 Czekam na następny :P

    OdpowiedzUsuń
  10. ja chyba za bardzo pokochałam to opowiadanie.. nie potrafię bez niego żyć.. to jest dla mnie taki wspaniały wyciskacz łez... Souris? Ty wiesz że jesteś zajebista, że masz wielki talent i że Cie kocham ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie dość że Ziall to jeszcze Larry! Jestem w niebie *.* Kocham Cię i Twoje opowiadanie <3 Zazdroszczę Ci talentu *u* Czekam na następny :) x

    OdpowiedzUsuń
  12. kompletnie nie umiem pisać komentarzy, ale zdaję sobie sprawę, że sprawiają one wiele radości i motywują do dalszego pisania. Rozdział jest naprawdę świetny, zresztą jak każdy. Ciesze się, że nie pojawiają się one w małych odstępach czasu, bo zazwyczaj takie są chujowe, a tu mamy perełki. Fajnie, że teraz oprócz perspektywy Nialla i Zayna, czytać można również Louisa. Aww, no i w końcu doczekałam się prawdziwego pocałunku Zialla. Jestem w raju.

    Weny x

    OdpowiedzUsuń
  13. O JEZU! O JEZU! O JEZU! O JEZU! on powiedział, że go kocha! oni powiedzieli, że ich kochają! aaaa!! tommiś mój! kurwa, duma mnie rozpiera z ciebie jak i z nich - fikcyjnych postaci, czaisz?! kurwa, malik, jestem taka w chuj dumna z was wszystkich. Ronię łzy, poryczałam się przy słowach Tommisia mojego kochaniusiego. PORYCZAŁAM SIĘ. JA - STRASZNA SUKA SIĘ PORYCZAŁA. A Artur się ze mnie śmieje - spoko, przeżyję tę zniewage, chuj mu w oko. BOŻE, KOCHAM CIĘ! CHCĘ NASTĘPNY! WIEDZIAŁAM, ŻE LARRY BĘDZIE CUDOWNY ALE WŁAŚNIE SPEŁNIŁAŚ MOJE WSZELKIE FANTAZJE!
    WENY! WENY~
    A teraz idę gwałcić twoje postacie.

    OdpowiedzUsuń
  14. No, czyli pomimo wszystko na razie układa się dobrze. I tak ma być, prawda? Chwila szczęścia na tym padole łez, chwila uśmiechu w czasach dominującego smutku...
    Wybacz, dramatyzuję :P Dobrze że Louis wreszcie wyznał miłość Hazzie, bo to był już odpowiedni czas. A Malik i Horan... Niech cieszą się sobą, póki mogą.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  15. Omg .... To było zbyt piękne , jezu , umieram , nie mogę , wręcz rzygam tęczą *-* . NIe mogę się doczekać shota , bo zapewne będzie tak genialny jak cała reszta . Prosiłabym żebyś weszła na mojego bloga ( pierwszy w mojej karierze:D ) i wyraziła opinię na temat pierwszego rozdziału , z góry dziękuję :D

    http://heartattack-ziall.blogspot.com/

    Mirabell

    OdpowiedzUsuń
  16. Płakałam.Płaczę i będę płakać.Ten rozdział,on jest takim...um,dopełnieniem?Nie wiem,czy dobrze to określiłam.
    Zaczynając od Larrego.Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji.Gdy tylko przeczytałam,wyznanie Louego...od razu zaczęłam piszczeć z radości,a moje ręce uciekały mi na boki.Really.
    Co do naszego blondaska.Kurdę,on nie umrze.To nie może się tak skończyć.Gdy on odejdzie,Zaynowi serce pęknie i dostanie wiecznej depresji.
    'Taka miłość,jak Zayn'a i Niall'a przetrwa wieki'-zmieniona wersja słów Justine.
    Czekam na tego shota.Wszyscy będą jeść rybę,a ja czekać na niespodziankę.
    Hmm,czyżby to świąteczny shot?Jeśli tak,to znów skaczę z radości.
    Prawdę mówiąc,nigdy nikomu nie komentuję blogów.Jedynie piszę na gg lub tt co myślę i już.A tu...zrobiłam wyjątek,gdyż blog jest wspaniały.
    Dużo weny.
    Caroline,@viniaass.
    xx

    OdpowiedzUsuń
  17. Muszę się zapytać... jak ty to robisz?! Od samego początku, za każdym razem, gdy widzę słowa z perspektywy Nialla... Oh. Za każdym razem mam łzy w oczach. Nie wiem jak to robisz, ale za to cię podziwiam. Nawet nie chcę sobie wyobrażać mojej reakcji na zakończenie. Nie wiem, jakie będzie, ale NA PEWNO będę płakać. I to baaardzo. To jest za świetne.
    Chcę ci podziękować za takie cudowne opowiadanie. Uwielbiam cię, Souris.

    OdpowiedzUsuń
  18. no i dzięki Tobie będę miała piękne sny dzisiejszej nocy :) Larry i Ziall w jednym rozdziale *__*
    właśnie, Larry! dobrze, że Lou uświadomił sobie to, że Harry jest jego światem i on go najzwyczajniej w świecie potrzebuje do życia :) Harry kocha Louisa, Louis kocha Harrego, a moje serce podskakuje mi do gardła z radości ich miłości <3
    ZIALL *_* w końcu Zayn przyznał się do swych uczuć :) szkoda tylko, że Niall jest tak poważnie chory ;c szkoda, że ich miłość nie może trwać wiecznie ;c szkoda, że los zabierając szczęście Malikowi, zabiera życie Horanowi ;c ja się na to nie zgadzam! śmierć naszego kochanego blondynka nie może mieć miejsca, więc proszę Cię znajdź w swoim opowiadaniu jakiś lek na raka i wylecz Nialla ^_^
    jestem bardzo ciekawa tego shota :) tym bardziej, że będzie o Nousie :D wiem jedno, na pewno go muszę przeczytać! =]
    JA, UWIELBIAM CIĘ!!! ;**
    @JLS_GotMyLove

    OdpowiedzUsuń
  19. Boże....
    Załamałam się. A miałam taki dobry humor! Boże Niall nie może umrzeć. On nie umrze, prawda? Powiedz, że tak. To jest świetne, jak każdy inny, ale też najsmutniejszy. Boże i te ostatnie słowa Zayna, nie to nie może się tak skończyć!
    + zapraszam na 15 rozdział : http://one-direction-ziall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Jezu, dziewczyno. Nie wiem co powiedzieć. To opowiadanie stało się moim narkotykiem. Z każdym dniem potrzebuję go coraz więcej. Chce następny rozdział, teraz!! Ziall forever <33 jezu, aż się popłakałam no. Poinformujesz mnie o NN (@pioneczek_Oo) Dziękuję, i WESOŁYCH ŚWIĄT <3333

    OdpowiedzUsuń
  21. Wszyscy się zachwycają, a ja wciąż nie mogę przestać płakać... Rozdział piękny i tyle w nim radości, ale po prostu nie mogę się uspokoić...
    Pewnie w innych okolicznościach skakałabym z radości na wieść, że Harry i Lou sobie wszystko wyjaśnili. A potem odtańczyłabym swój taniec zwycięstwa... Tylko to nie są normalne okoliczności... Ale i tak cieszę się ich szczęściem. Po prostu coś innego leży mi na sercu... Ktoś inny...
    Próbuję się cieszyć tym, że Niall ma Zayna, który postanowił zrobić wszystko, by jego sunshine było szczęśliwe, ale to wszystko sprawia, że wyję jeszcze bardziej...
    Nie wiem jak planujesz zakończyć to opowiadanie i pewnie moje błagania nic nie dadzą, ale co mi szkodzi, prawda? Błagam, nie uśmiercaj go... Błagam...

    Teraz ze strachem wyglądam kolejnych rozdziałów bojąc się, że każdy może być tym ostatnim... Ale i tak czekam... Bo tworzysz małe dzieło sztuki i nie może mnie braknąć przy jego tworzeniu...
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
    Wesołych Świąt xx

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  22. Jezu, Paula, Jak ja cie kurwa nienawidzę. Teraz oczekuję, że mi znajdziesz kogoś do przeszczepu serca, bo moje niestety WYSIADŁO, przez TWÓJ ROZDZIAŁ!
    Booooże, jak ja się jaram, GOD DAMN IT. Lou w końcu zrozumiał jak bardzo ważny jest dla niego Harry i powiedział mu, co mu leży na sercu! A Harry, stęskniony Harry natychmiast wybaczył mu wszystkie smutki i wskoczył w ramiona! To takie bardzo Harrusiowate <3 I to ufne "Nic nie szkodzi" DZIZAS, UMARŁAM.
    I chyba jaram się bardziej Larrym niż Ziallem, co jest bardzo w moim stylu, mimo że to opowiadanie o Ziallu!
    Ale mimo super zdarzeń pomiędzy Larrym i tak chcę Cię zabić za chorobę Horanka. Nie liczyłam, że Zayn zachowa się jakoś wspaniale, ale na początku mogło się wydawać, że go to nie obchodzi. Reakcja chłopaków też strasznie boli. Ale dobrze, że im się przyznał! I POWIEDZIAŁ W KOŃCU TO CHOLERNE KOCHAM CIĘ. ALE JEŚLI I TO WYZNANIE POTRAKTUJĄ JAK PRZYJACIELSKIE WYZNANIE, TO LEPIEJ SIĘ PAKUJ I SPIERDALAJ, ALE TO I TAK CI NIC NIE DA, BO CIE WSZĘDZIE ZNAJDĘ I ZAPIERDOLĘ.
    Mają się teraz kochać.
    Niall ma żyć.

    OdpowiedzUsuń
  23. Shota komentuję tutaj, ponieważ tam nie mam jak [?]. Naprawdę świetny, kocham to jak opisujesz TAKIE sytuacje i naprawdę totalnym zaskoczeniem był dla mnie Zayn, tak... to zdecydowanie było niezłe <3 No i oczywiście Tobie też Wesołych Świąt i weny <3

    U mnie rozdział drugi, informuję Cię tutaj, ponieważ osobiście nie mam Twittera :D.

    /Mirabell

    OdpowiedzUsuń
  24. Jeszcze się trzymam ale oczy mam zasłonięte mgłą łez.
    Po przeczytaniu każdego rozdziału nie wiem co napisać.
    Po prostu siedzę patrze w literki które układają się w słowa i odpływam myślami... nie potrafię napisać czegoś sensownego po prostu czekam na 9 i mam nadzieje że się w końcu pojawi.
    Przy okazji zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Osz ty kurdę! Jesteś za dobra w pisaniu, nie lubię Cię! Oczywiście żartuję. Tak na prawdę to ja cię uwielbiam i po prostu nie wiem jak można mieć taki ogromny talent?! Więc, zacznijmy od Larrego. Nawet sobie nie wyobrażasz jaki miałam zaciesz, gdy Hazza i Lou WRESZCIE SIĘ POCAŁOWALI! No przecież wiem, że do nie był ich pierwszy pocałunek, ale przecież to był pocałunek na zgodę. No właśnie - oni się pogodzili! Cudownie, teraz mam nadzieję nie będą już mieli takich sprzeczek :) No iiii... Ziall! Gdy Tommo wtedy, kiedy Niall przyznał, że ma raka, zaczą się śmiać jak jakiś idiota myślałam, że zaraz go zabiję... No, ale przecież trudno jest uwierzyć, że twój przyjaciel umiers. Zwyczajnie przestaje istnieć i nie na to żadnego ratunku... Straszne... No więc komentarz już prawie napisany i teraz wypadałoby iść spać, choć powinnam zrobić to już dawno, ale mam tak w zwyczaju chodzić spać o drugiej w nocy. Takie przyzwyczajenie. No dobra, nie rozpisuję się więcej tylko czekam na nastepny rozdział, który kiedy się pojawi?

    Pozdrawiam, Nialler <3

    OdpowiedzUsuń
  26. JSBNOSANA NONASONASDNOADNOS UWIELBIAM TO. NJSNADNDODNAONDAODNOA NAJLEPSZY Z NAJLEPSZYCH :O. A POCAŁUNEK. AWWWWWWWWWWWWWW. Dodaj szybko nowy rozdział ! :D A no i ile będzie liczył ten blog rozdziałów? Masz już może zaplanowane ? :D

    Jak chcesz to wpadnij na bloga zajebistej autorki. Ten blog nie należy do mnie ale naprawdę jest świetny i polecam . Ziall :D
    http://blackandwhite1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. Mam nadzieje,ze szybko pojawi sie nowy rozdział i że nie uśmiercisz Niallera ;c. jak dobrze ze Harry juz jest szcześliwy.

    http://yourlipssokissable.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  28. Piękne a zarazem smutne.
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  29. Aaaaa ! Dziś przeczytałam wszystkie rozdziały i powiem ci,że to co piszesz jest WSPANIAŁE ! ;DD
    Masz wielki talent ! ;*

    Uwielbiam jak piszesz i będę tu częściej wpadać ;D

    Kocham Bella

    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  30. ZABIŁAŚ MNIE!
    Kocham Twój nagłówek i ogólnie cały wygląd bloga. Wspominałam Ci kiedyś, że bardzo bardzo kocham Zialla? *____*
    OMG W TYM ROZDZIALE JEST I ZIALL I LARRY *_____* OH MY SHIPPER HEART! Dwa pocałunki i to jeszcze Ziall i Larry. O matko mogę iść do nieba.
    Kocham Twój styl pisania. Jest taki lekki. Łatwo mi się czyta wszystko co napiszesz. A trudno trafić w moje gusta. To opowiadanie mogę wpisać do moich ulubionych na pewno. Dziękuje, że zaczęłaś je pisać. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział, o którym, mam nadzieję, poinformujesz mnie - @larry_planet

    OdpowiedzUsuń
  31. Obiecałam Ci, że skomentuję, więc komentuję. To nie będzie nic w stylu "jazu, och god, umarłam, aw"- tak, cytuję Cię i znów się pomyliłaś. Dobrze wiesz, że uwielbiam to co piszesz, każde słowo. Tak, jakby jakaś magia tkwiła w Twojej klawiaturze, na której dziś nie umiesz pisać, wybacz kochana! Piszesz idealnie i do tego o Ziallu, więc odebrałaś mi całkowicie mowę. Przeczytałam sobie całe opowiadanie drugi raz i jestem tak samo zachwycona, jak za pierwszym. Masz po prostu talent i strasznie Ci go zazdroszczę, bo sama mam go niewiele xx Love ya.

    OdpowiedzUsuń
  32. Popłakałam się praktycznie na każdym rozdziale. ;_;
    Masz talent, naprawdę! Pozazdrościć! ; )

    Mam pytanie - Jakiego szablonu użyłaś, że uzyskałaś rozmazanie czcionki w menu i w komentarzach? :)
    Byłabym wdzięczna za odpowiedź. ; *

    OdpowiedzUsuń
  33. Umarłam.
    Osiem razy, generalnie. No, osiem i pół, bo jeszcze prolog.

    Co mogę powiedzieć... Fabuła epicka. Naprawdę. Tylko nie rozumiem, czemu czytam już chyba trzecie czy czwarte opowiadanie, w którym uśmiercacie Nialla na raka. Nie kraczcie! :D

    Hm, tak czy inaczej... Jako stary blogger oczywiście widzę drobne błędy, ale to nic wielkie, to bardziej moja chora głowa perfekcjonisty. Jest dobrze, naprawdę bardzo dobrze. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału.

    Całuski xoxo

    OdpowiedzUsuń