Po długim, długim, dłuuuugim, jak cholera, oczekiwaniu zapraszam na rozdział dziesiąty. Ale zanim to nastąpi powiem wam, że czuję się, iż Was zawiodłam. Tą historią, tym wszystkim, więc przepraszam. Jeśli mogę coś zaproponować to może odsłuchanie tej playlisty, (tak wiem, że to tumblr F., soł what?) nie ważne co się włączy, każda melodia pasuje. Wybaczcie, że zawiodłam. Czytasz = komentujesz, ok?
Dla Vicky, mojego Ziallowego potworka, która ma 1 kwietnia urodziny. Wszystkiego naj, maleńka! :) xx
Pytania do postaci: TUTAJ.
_____________________________________________________________
*Zayn*
Nie jestem pewny co się dzieje wokół mnie. Pojawiają się nowe i stare twarze, zmienia się otoczenia, a ja nadal trzymam za rękę Nialla. Chłopak po tym jak odzyskał na chwilę świadomość i pocałował mnie, popadł w jakąś dziwną śpiączkę. Nie wiem, powiedzieli mi nazwę, jednak ja nie wnikałem. Nie umiem tego zapamiętać, to i tak nie jest ważne. Siedziałem na drewnianym krzesełku, już nie wiem ile czasu, obok łóżka Horana, i trzymałem go za tę rękę. Ten kontrast naszych ciał był jeszcze bardziej widoczny niż zazwyczaj. Jego skóra była chorobliwie blada, wręcz przezroczysta, a w połączeniu z moją skórą wyglądał na trupio-bladą. Wyglądała na martwą. Nie przepadam za tym połączeniem słów.
Nie wiem kiedy normalnie spałem w swoim łóżku, ale ostatnio mogę zasnąć w dowolnym miejscu w różnych pozycjach. Najczęściej zasypiam opierając się wygodniej o krzesło, trzymając w lewej dłoni nadal prawą dłoń Nialla. To zabawne, bynajmniej teraz się śmieję w duchu z tego, bo myślę, że trzymając go za rękę jestem w stanie zatrzymać go na zawsze. I, gdyby to była prawda, mógłbym siedzieć tak do swojej śmierci i siedzieć tak. Tylko musiałabym mieć przerwy, jakieś maleńkie, na wypróżnienie się czy zjedzenie, lub wypicie, czegoś.Staram się ignorować mój paranoiczny lęk przed lekarzami i ich przeklętymi kitlami. Wyglądają przerażająco, to prawda, ale chcę zrobić wszystko dla mojego Irlandczyka. I nic, powtarzam: nic, nie jest wstanie przeszkodzić mi w tym. Już niejednokrotnie musiałem
To zabawne, że jestem skłonny zrobić wszystko dla chłopaka, który wie o moim uczuciu, ale ja nie wiem nic o tym, czy i on coś czuje do mnie. Po prawdzie mam jakieś pokrętne wspomnienia, z okresu lipiec - wrzesień, ale nie widzę niczego konkretnego. Chociaż, jeśli się bardziej zastanowić, to chyba mam jakieś wspomnienia. Musze się skupić...
- Spokojnie, Malik, wdech i wydech, rusz tą makówką... - mamrotałem sam do siebie pod nosem. Z tej samotności i cholernej bezczynności zaczyna mi pada na mózg. - Zayn, kurwa rusz głową... - mruczałem pod nosem opierając głowę o biodro Niallera. Prawdopodobnie i tak tego nie czuł, ciągle spał, a ja już zaczynałem fiksować.
Musiałem pomyśleć o wszystkich niecodziennych sytuacjach, a potem jakoś porozmawiać z Niallem. Zupełnie świadomie ignorowałem fakt, że był nieprzytomny. Wolę moją wersję, w której owy, blond włosy Irlandczyk śpi snem trochę dłuższym, niż zazwyczaj. Bo był po prostu zmęczony...
Westchnąłem. Pamiętam jedno zdarzenie, które zapadło mi głęboko w pamięć. To był ten czas, gdy sam byłem chory, a mimo to on był ze mną. To było naprawdę niesamowite. Podniosłem wzrok powyżej i zauważyłem, że Niall zaczyna poruszać głową. Podniosłem się od razu do pionu i spokojnie mówiąc do niego nakłaniałem go do otworzenia tych oczu.
- No, Nialler, dalej otwórz te swoje oczyska, wiem, że potrafisz. Kochanie, dalej, nie krępuj się -szeptałem do niego, dotykając opuszkami palców jego policzka, który był niemal przezroczysty.
Niall zamrugał, jakby odrzucony światłem, i po chwili spojrzał na mnie mętnym wzrokiem. Moje serce zostało uwięzione w metalowej klatce i przestało na chwilę bić.
- Cześć Nialler. - Wyszeptałem cicho, uśmiechając się promiennie do niego. Irlandczyk blado, ale zawsze, odwzajemnił mi mój uśmiech. Widziałem jaki ból mu to sprawia, a i na leżąco nie wygodnie było mu oddychać, to też od razu pomogłem mu przyjąć pozycję siedząco-leżącą. Najważniejsze, że mogłem na niego patrzeć i uśmiechać się jak kretyn. - Żyjesz, to fajnie, prawda? - Spytałem uśmiechając się jeszcze szerzej. Przez chwilę, daję słowo, przez myśl przeszło mi, że lada chwila, a dostanę szczękościsku.
Blondyn jakby dopiero teraz zrozumiał, że jeszcze żyje zacisnął z całych sił szczękę i spojrzał w przeciwnym kierunku niż ja siedziałem.
- Co jest? - Spytałem marszcząc brwi w geście zastanowienia. Naprawdę nie wiedziałem co się dzieje.
- Fakt, że żyję, jest odrobinę kłopotliwy... - wyszeptał Niall, a mój uśmiech zmalał.
- Nie rozumiem - odparłem szczerze.
Chłopak zamrugał i przesłonił swoją twarz dłońmi, a po chwili wypuścił drżący oddech z ust. Przypuszczam, że gdybyśmy byli na dworze uniósłby się mały obłoczek pary wodnej. Poczułem się znów dziwnie, jednak nic nie mogłem na to poradzić. Wyprostowałem się na, nieziemsko niewygodnym, krześle i zerknąłem zza okno, gdzie zaczynało się błyskać, a po chwili w szybę zaczynały uderzać krople deszczu.
Cisza jaka panowała między mną, a Niallem, nie była... kłopotliwa. Użyłbym raczej określenia, że była potrzebna, by Nialler mógł poukładać sobie myśli, a ja przecież mogłem jeszcze chwilę poczekać, prawda? Musi mi przecież wyjaśnić, dlaczego fakt życia jest kłopotliwy, według jego mniemania.
- Nadal jej nienawidzę. - Powiedział cicho Horan, a ja na niego spojrzałem. Uśmiechał się, ale widać było, że delikatnie drży ze strachu. Odwzajemniłem uśmiech spoglądając niepewnym wzrokiem na niego. - Burza. Nadal mnie przeraża...
Zaśmiałem się cicho, i poklepałem delikatnie klatkę piersiową Horana. Blondyn cicho zachichotał, a po chwili zaniósł się kaszlem. Widziałem maleńkie plamy krwawe pojawiające się na jego dłoni, więc bez słowa podałem mu chusteczkę.
- Nie uważasz, że banie się zwykłego wyładowania atmosferycznego, właśnie w tej chwili, to trochę irracjonalne? Jesteś w szpitalu, podłączony pod... - zatoczyłem kręgi rękoma pokazując na maszyny dookoła - to wszystko, a Ty nadal boisz się burzy.
- Pieprz się, Malik - warknął Nialler, a ja uśmiechnąłem się szeroko.
- Co nie zmienia faktu, że chciałbym wiedzieć, dlaczego mówisz, ze "życie jest kłopotliwe", możesz mi to wyjaśnić?
- Gdybym powiedział, że nie, to co mi zrobisz? - Spytał cicho, wręcz szeptał, Niall. Widziałem te wielkie, niebieskie, oczy, które były przepełnione łzami, udręką i niezidentyfikowaną rzeczą. Skoro ja miałem burdel w głowie, to nie chciałbym wiedzieć, co on musiał przeżywać.
- No cóż... - udawałem, ze się zastanawiam co zrobię. - Jeśli mi nie powiesz, to sobie pójdę i zostaniesz tutaj s a m.
- NIE! Dobra powiem ci... - udręczony wyraz twarzy mówił wszystko. Jednak musiałem wiedzieć co jest grane, bo przecież ja chcę, ok? Cholera, ja we własnych myślach się gubię... Cholera, cholera, cholera. - Zayney, ja... kurwa, postawię sprawę jasno, dobrze? Po prostu... ech, Ty nie wiesz jak to jest. Ja nie chce żyć, i tak umieram, tym lepiej dla wszystkich i...
- ALE NIE UMRZESZ TERAZ! - Krzyknąłem, szybko mu przerywając i podnosząc się z krzesła.
On chciał umrzeć?! Tak po prostu? Chyba go ten Najwyższy opuścił, a w przedszkolu napierdalali gumowym młoteczkiem. To nie był już Niall Skrzacik Horan, to był Niall Jestem-Na-Nie Horan. Zdecydowanie nie podobała mi się ta przemiana, i naprawdę, jestem gotów zrobisz wszystko by postawić to wszystko do pionu. By wszystko znów grało. Dopóki ja nie wypuszczę ostatniego oddechu, dopóki będę walczyć o tego przeklętego skrzata.
- Umrę.
- Po moim trupie - warknąłem, gdy tylko usłyszałem jego bezosobowy ton.
Zacząłem chodzić w tę i z powrotem po pomieszczeniu starając się wymyślić jakieś normalne działanie. Myśl Malik, myśl, kurwa twoja jebana mać, no dalej, to nie boli...
- Nic nie wymyślę... - jęknąłem opadając ciężko na krzesło zakrywając twarz dłońmi. Czułem jak cichy szloch zbiera mi się w piersi, jednak wiedziałem, że nie mogę zacząć płakać. Nie teraz. Nie przy nim.
- Zayn, słuchaj... ja nie chce żyć. Mam dość, co prawda nie wyobrażałem sobie takiego końca, ale nic na to nie mogę poradzić, prawda...? Myślę, że...
- OPERACJA! - Wykrzyknąłem, ponownie przerywając wywód Horana.
Niebieskie tęczówki złączyły się z moimi brązowymi. Poczułem się jeszcze bardziej bezradny niż byłem do tej pory.
- Co?
- Możesz przecież poddać się chemioterapii! Albo, nie wiem, przeszczep płuc, na pewno jest bardzo...
- Zayn...
- ... kosztowna, ale co to dla nas? Jesteśmy największym boy's bandem i jak zrobimy zrzutkę, na pewno...
- ZAYN!
-... wystarczy. Czego? - Warknąłem, gdy po raz wtóry zawołał moje imię. Jego oczyska były przesłonięte powiekami, ale pewnie gdybym się wysilił, a w pomieszczeniu byłoby jaśniej zauważyłbym jako błękit. Nie wiedziałem co się dzieje, naprawdę, przecież miałem piękne pomysły! A co najważniejsze: zdolne do realizacji.
- Ja. Nie. Chcę. Żyć. Chcę. Umrzeć. CZY TO TAKIE TRUDNE?! - Warknął, a po chwili zaniósł się okropny kaszlem.
Słowo daję, że gdy tak słuchałem jego duszącego odgłosu mógłbym zaraz zobaczyć wyplute płuca. W pewnym sensie to dość zabawne, aczkolwiek... duszący się Horan to raczej nic dobrego nie wyniknie, skoro wcześniej powiedział, zę nie chce żyć. Pierdolony hipokryta.
Już chciałem pobiec do lekarza, pielęgniarkę, czy Bóg wie kogo, jednak w tym momencie, Nialler przestał kaszleć, i tylko głośno sapnął. Przygryzłem sobie wargę, naprawdę mocno, bo po chwili poczułem metaliczny posmak krwi w ustach. Czułem na sobie spojrzenie Horana, jednak ja nadal wpatrywałem się w swoje dłonie, które miałem zaciśnięte razem. Wiedziałem co powiedział, słyszałem to wyraźnie, chociaż, technicznie rzecz ujmując, cały czas szeptał. Czułem łzy w oczach, a moje serce boleśnie kuło. Jednak czy mogłem spodziewać się innej odpowiedzi?
- Czyli... - zacząłem mówić, ale po chwili mój głos zawiódł i ugrzązł mi w gardle. Odchrząknąłem. - Czyli, to koniec? - spytałem unosząc na niego swoje zamglone spojrzenie. Nie mogłem teraz płakać, nie mogę teraz okazać swojej słabości, nie mogę rozkleić się przy nim.
- Tak. - odszepnął mi w zamian.
Gapiłem się na niego, a po chwili... poczułem jak opuszczają mnie wszystkie siły. Już sam nie wiedziałem co mam myśleć. Czułem się jakby ktoś wybudował wokół nas pomieszczenie próżniowe i powoli, wysysał tlen potrzebny do funkcjonowania. Boje się...
- To ja tego... - znów odchrząknąłem, czując się jakby ktoś boleśnie ściskał mi płuca - już pójdę...
- Nie, Zayn, ja...
- Daj spokój Nialler, już pójdę... - wyszeptałem, cicho, starając się nie popłakać, ale czując coś mokrego na policzkach dochodzę do wniosku, że nijak mi to wyszło...
Cofnąłem się do drzwi i uśmiechając się niemrawo i mówiąc ciche "kocham cię, Ni" wybiegłem z pokoju jego, a następnie szukałem wyjścia z całego budynku. Potrzebuję tlenu. Nie jestem pewny, ale chyba mijałem Harry'ego, Louisa oraz Liama. Możliwe, że jeden z nich mnie wołał, jednak ja to olałem i pobiegłem dalej. Przykro mi, że nie potrafię już nic zrobić...
*Louis*
Tego było już za wiele. Malik nie pojawiał się w swoim mieszkaniu od ponad tygodnia, a wiem to bo spaliśmy w nim wszyscy. Było trochę trudno znaleźć sobie miejsce, jednak ciągle tam trwaliśmy, albo w szpitalu koło Horana. Atrakcji mieliśmy tyle co w lunaparku otwartego w środku zimy. Wokół panowały takie same humoru - iście grobowe miny i czarne myśli. Czasem nasze serca wstrzymywały akcję gdy telefon jednego z nas się odzywał. Przecież mógł to dzwonić zapłakany Malik, czy ktoś z personelu, informując nas o najgorszym.
Gdy w końcu dotarło do nas, że Malik nie ma nawet najmniejszego zamiaru pojawić się o własnych siłach w swoim mieszkaniu, postanowiliśmy pojechać do szpitala. Racjonalne działanie, prawda? Wtedy Liam miał go wziąć z powrotem do mieszkania i kazać mu spać. (I miał też schować kawę przed nim, swoją drogą, ale to możemy przemilczeć.)
Z naszych planów wyszło tyle co nic, a co więcej, nawet jeszcze nie zaczęliśmy go wcielać w życie, a już pierwsza faza się zjebała. W skrócie: mijał nas zapłakany Malik, co niczego dobrego nie wróżyło. Payne co prawda stanął i zaczął wołać za Zaynem, ale ten go zignorował i biegł w przeciwnym kierunku niż my szliśmy. W pierwszej chwili w mojej głowie zaczęła błyszczeć czerwona lampeczka, że z Horanem coś nie tak. Nie tylko ja tak pomyślałem, bo po chwili byłem ciągnięty przez Stylesa w stronę pokoju Niallera. Stanęliśmy przed drzwiami i ostrożnie weszliśmy do środka i naszym oczom ukazał się w pełni przytomny Nialler, który płakał.
- BOŻE, NIALL! - Wykrzyknął Harry i wymijając mnie (poprawka: on mnie odepchnął na bok) podbiegł do Nialla, który momentalnie zaczął wycierać swoje policzki i zaczął uśmiechać się niemrawo w naszą stronę.
- Horan, nie udawaj, płacz jeśli to sprawi ci ulgę - mówię cicho, siadając na krześle obok, które znajduje się blisko łóżka chłopaka. Hazz jakby mnie ignoruje, dosiada się do Horana i przytula się do niego. Widzę jak Styles swoimi dłońmi gładzi jego plecy, na co blondyn delikatnie się odpręża.
Nialler spogląda na mnie uśmiechając się delikatnie, tym razem prawdziwie, po czym przytulając się do Harry'ego stara się opanować lecące łzy. Żaden z nas nic nie mówi, nawet Payne, który wchodzi po czasie do sali, po prostu siedzimy w ciszy dookoła naszego promyczka.
Nie wiem ile czasu minęło, ale po jakimś czasie przypomniałem sobie, co miałem w plecaku, z którym przyszedłem specjalnie na tę okazję. Schyliłem się do niego, a po chwili z wnętrza wyciągnąłem lekko spraną (a może raczej spłowiałą) koszulkę. Szeroko się uśmiechając wręczyłem ją Horanowi.
- To Twoja ulubiona bluzka... - wychrypiał cicho, a ja jedynie wzruszyłem ramionami i poszerzyłem swój uśmiech. Nie mam pewności, ale mogę wyglądać jak psychopata.
- I co z tego? Po prostu ją załóż, i bądź moim, naszym, bohaterem i wyjdź z tego, dobrze? - Spytałem cicho, odklejając od niego Stylesa i pomagając mu założyć niebieską koszulkę z "S" na piersi.
Horan się cicho roześmiał, a po chwili zaczął przeraźliwie kaszleć. Wiedzieliśmy, że za chwilę mu to przejdzie, ale w razie czego Liam stanął przy drzwiach, żeby pobiec po pomoc. Gdy tylko Niallowi się poprawiło wszyscy odetchnęliśmy z ulgą. Rozmawiając o wszystkim i o niczym, a dokładniej słuchając naszych monologów, Nialler uśmiechał się słabo do nas.
Siedząc tak, stwierdziłem, oczywiście w myślach, że Malik nie pojawi się w szpitalu przez najbliższy czas, ale nie mówiłem nic na ten temat. Po prostu przemilczałem tę sprawę, domyślając się, że i tak Horan nic nie powie. Nialler uśmiechał się gdy czytaliśmy mu wiadomości od fanów, którzy zmartwili się stanem jego zdrowia. A przecież oni nie wiedzieli do końca co się dzieje. Po prostu "Niall ma odrobinę kłopotów ze zdrowiem, dalsza trasa koncertowa musi zostać odwołana, przepraszamy 1D xx". Oczywiście, że zalały nas pytania "a co się dzieje?", "co mu jest?", "wyjdzie z tego", "czekamy na was, tęsknimy, życzcie mu powrotu do zdrowia!". My mogliśmy tylko powiedzieć, ze przekażemy te informacje i życzenia, ale sami póki co nie wiemy co mu jest. Kłamaliśmy, ale to w sprawie większego dobra.
Gdy zbliżała się ósma wieczorem, zostaliśmy poproszeni o opuszczenie sali, przecież pacjent potrzebuje odpoczynku. Ewentualnie jeden z nas może zostać w tym samym pomieszczeniu, więc Liam się zgłosił, że on chętnie. Zanim wyszedłem wraz z Hazzą usłyszałem jedynie Horana.
- Liam, podasz mi parę kartek i długopis? - cichy szept chłopaka sprawił, że miałem dreszcze na całym ciele. Payne uśmiechnął się, podał co miał podać chłopakowi i czochrając go delikatnie po włosach i położył się na kanapie ustawionej pod ścianą.
- Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli się trochę zdrzemnę? - spytał cicho Liam układając się wygodniej.
- Nie, spoko, śpij smacznie. Kocham cię... was też kocham chłopaki, dobrej nocy - powiedział cicho Nialler, po czym zabrał się za pisanie.
- Dobranoc Ni, do zobaczenia jutro. - odpowiedziałem ja, a Styles przesłał mu buziaczka, na co Horan delikatnie zachichotał.
Wyszedłem wraz z loczkiem, gnany jakimś przedziwnym przeczuciem, ale to może przez fakt, że była połowa grudnia. I może, fakt, ze pogoda (raz deszcz, a raz śnieg) za oknem sprawiała wrażenie, jakby na coś się przygotowywała.
Westchnąłem rozdrażniony, i chowając głowę głębiej w puchowy szalik wyszedłem wraz ze Stylesem z szpitala i udaliśmy się do mieszkania Malika, gdzie w teorii chłopak powinien się znajdować. Nie było go. Nie pojawiał się przez tydzień, a gdy się pojawił rozegrało się piekło.
*Zayn*
W strugach deszczu potykam się o swoje własne nogi. Moje usta drżą i czuję wszechogarniający mnie lęk. Mam przed sobą niewyraźne kształty, co chwilę na kogoś wpadam, ale to wina łez, które są w moich oczach, a po chwili i one znajdują swe ujście. Zaczynam płakać otwarcie, nic mnie nie powstrzymuje. Nie potrafię myśleć racjonalnie. Płacz uwiązł mi w gardle. Czuje jakbym został pozbawiony kogoś na kim mi zależy.
Biegnę przed siebie czując się irracjonalnie. Jak komedii romantyczna, tylko bez happy endu, prawda? Nie widzę wyraźnie, cały świat jest zamazany. I nie wiem czy to przez to, że pada czy przez łzy, które wypływają z moich oczu. Może tu w ulewie zgubię o Tobie marzenie? Co Ty na to? Nie w tym życiu. Kocham cię. Wreszcie to wiem.
Chowam rękę do kieszeni i wyciągam sfatygowane nasze wspólne zdjęcie. Noszę je przy sobie od jakiegoś czasu. Patrzę jak deszcz moczy naszą wspólną fotografię. To dziwne, ale dopiero teraz widzę jak patrzę na ciebie, a co dziwniejsze, ty odwzajemniasz to. Jestem takim ignorantem. Deszcz niszczy nasze zdjęcie, ale to już nie ważne dla mnie. Czuję przejmujący ból w sobie. Chcę ciebie, zawsze chce mieć ciebie w sercu. Czy to tak wiele?
Boże nie pozwól, żeby on ode mnie odszedł. Modlę się do Ciebie, czując się pełnym bólu. Tak chciałbym, żeby był On przy mnie. Pozwól mi ponownie spojrzeć na jego twarz. Weź mnie zamiast jego! Przygryzam wargę, aż do bólu, gdy opieram się o ścianę jakiegoś budynku. Byłem sam, w deszczu, bez mojego ukochanego skrzata.
Boże. Wołam ciebie, pomóż mi odzyskać sens, pomóż! Jak mogłem niczego nie zauważyć? Jak mogłem być tak podłym wobec niego? Nie widziałem go od dłuższego czasu, minął chyba tydzień, a ja nie odbierałem telefonów, od przyjaciół. Martwili się o mnie, chociaż powinien zająć się Niallerem, tak samo jak ja. Jednak nie byłem w stanie przekroczyć progu szpitala, za każdym razem gdy widziałem budynek, ogarniały mnie mdłości. Nie mogłem, Panie, proszę, pomóż mi. Pomóż jemu...
Boże? Weź moje życie i zrób z nim co tylko zechcesz. Chciałbym jedynie zagłuszyć ten dominujący ból w moim ciele, bo wiem, że jest to spowodowane, że jestem tak daleko od niego. Mam nadzieję w sobie. Tę pierdoloną nadzieję, że mimo wszystko nasza bajka skończy się doskonale. Przecież jeszcze nie zaczęliśmy nic pisać, do cholery! Wyciągnij do mnie swoją pomocną dłoń, tak bym mógł odnaleźć siebie, dobrze? Błądzę po omacku w labiryncie uczuć. Zgubiłem nić Ariadny. Nie mogę się odnaleźć, wokół panuje mrok.
Zrobię wszystko co tylko chcesz, Boże. Pozwól mu jedynie przeżyć, a ja z chęcią przejmę ten jego ból. Nie chce by cierpiał. Za ten uśmiech, za te oczy które mówią więcej niż słowa, zrobię co tylko chcesz. Tylko pozwól mu... pozwól... przeżyć... błagam.
Biorę głęboki oddech, gdy ponownie znajduję się przed szpitalem. Od samego patrzenia miałem zawroty głowy, ale wiedziałem, że muszę porozmawiać z Horanem. Przekonać go, żeby walczył. Jak nie dla mnie, to dla fanów, rodziny, on musi żyć. Wszedłem do środka, czując dławiący strach w żołądku. Miałem złe przeczucia, a to wszystko się jeszcze bardziej się pogłębiło, gdy wyminęło mnie, biegiem, dwóch lekarzy.
- PACJENT Z 139 MA PROBLEMY Z ODDYCHANIEM, SZYBKO! - Wykrzyczał jeden do drugiego, a ja stanąłem jak porażony. Sala 139, przywodzi mi na myśl tylko jedno: NIALLER. Pobiegłem od razu za lekarzami, a po chwili znajdowałem się w centrum piekła.
Payne, Styles oraz Tomlinson stali pod ścianą i patrzeli na rozgrywającą się scenę ze strachem w oczach. Słyszałem okropny pisk maszyny, która kontrolowała serce Horana, moje własne serce skurczyło się boleśnie. Sam przez chwilę nie wiedziałem co robić, gdy usłyszałem jednego z lekarzy:
- WYPROWADZIĆ GAPIÓW I PODAĆ PACJENTOWI 1 MG ADRENALINY, SIOSTRO! - Wydarł się jeden lekarz, na kobietę, która im towarzyszyła. Chłopaki, wyszli, chcąc wyprowadzić i mnie, jednak, ja się nie dałem i stałem koło przejścia, czując się jak w grotesce. To jakaś kpina, że on umiera, prawda?
- Doktorze, podane, adrenalina nie działa! - wykrzyczał drugi doktorek, uciskając klatkę piersiową Horana, a po chwili usłyszałem darcie materiału. - Dobra odsunąć się... - warknął jeden z dwójki, a ja czułem się coraz słabiej.
- Czysto! - Odezwał się ten drugi, a po chwili mogłem zobaczyć, jak lekarze używają defibratora, a nieruchome ciało Horana podskakuje od napięcia.
Wstrzymałem oddech, tak samo jak lekarze. Gdy serce, nie ruszyło zrobili tę sztuczkę z uciskaniem piersi mechanicznie i wdmuchiwali powietrze do ust Irlandczyka. Każdy, nawet ja, spojrzał na ekran ekg, czy jak ja to nazywam pik-pik, i gdy nadal widziano prostą linię powtórzono elektrowstrząs.
I tak z cztery razy, aż w końcu po całym pomieszczeniu trwało przerażające piiiiiiiiiiiiiiik.
- NIEEEEEEEEEEEEEE! - Wydarłem się, widząc, jak lekarze się poddają, a sam upadłem na kolana, czując się jakby ktoś porządnie mi walnął w twarz czy też chlusnął zimną wodą w twarz. Klęczałem z dala od łóżka ukochanego, wrzeszcząc, czując się strasznie. Gdzieś przez mgłę słyszałem jednego z dwóch lekarzy, oraz pociągającą nosem pielęgniarkę.
- ... nie da się... Malik.. nastąpił zgon... nie żyje... - docierały do mnie pojedyncze słowa, a ja płakałem, czując się jeszcze gorzej. To nie może być prawda. Zaczynam się poruszać, czując się słabo. Podnoszę się na nogach jak z waty, a po chwili szybko wymiotuję do kosza na śmieci. To koniec. To nie fer. To nie tak miała się skończyć nasza bajka. To nie tak, nie. Nie zgadzam się...
Podchodzę do martwego ciała ukochanego i klęcząc koło jego łóżka, trzymam jego chłodną dłoń w swoich niewiele cieplejszych rękach. Wchodzą chłopaki, również płaczą. Nie wiem już nic. Mam pustkę w głowie.
Tonę. Przestaje oddychać, czyżbym umierał? Na reszcie, tak długo, a jednocześnie tak nie wiele, na to czekałem. Dziękuję, w końcu będę mógł odetchnąć... Przepraszam, to nie miało się tak skończyć.
Zayn, kocham cię, idioto, naprawdę... ugh, tlen, gdzie mój tlen?! JA CHCĘ ŻYĆ, JA SIĘ ROZMYŚLIŁEM, dajcie mi powietrza, pozwólcie oddychać. Czy ja słyszę długi pisk? Co to za dźwięk? Moje serce... czyj to wrzask?
Ciemność, widzę ciemność. Ciemność widzę, a w tle małe światełko, czuję się wolny. Mogę oddychać. Nabieram powietrza w płuca i unoszę się w powietrzu. To całkiem zabawne, więc odwracam się do tyłu i widzę... Malika?
- Czemu klęczysz i płaczesz? - pytam na głos podchodząc do niego i kładąc swoją dłoń na jego ramieniu. Chłopak mnie ignoruje i zanosi się jeszcze większym płaczem, tylko, dlaczego...?
- Nic już nie da się zrobić... - słyszę głos lekarza, który pochyla się nade... mną? - Tak mi przykro panie Malik... Proszę wpisać, godzinę 2:49 PM, nastąpił zgon. Niall Horan nie żyje. - lekarz zwrócił się do pielęgniarki, której po policzkach ciekły łzy.
Widzę Zayna, który zaczyna się kołysać w przyód i w tył, zanosząc się przeraźliwym szlochem, ale ja nie mogę zostać. Chciałbym, ale wiem, że nie mogę. Przecież dopiero co umarłem, tutaj nie ma miejsca dla mnie, prawda?
To światło, które z początku było maleńkie, zaczyna się przybliżać i jest coraz bliżej mnie. Jest piękne, nie mogę się jemu oprzeć. Idę w jego kierunku, ale na moment odwracam się do Malika i widzę go zalewającego się łzami, ale wiem, że to chwilowe. Przejdzie mu, przecież jest silny, wszystko się ułoży. Uśmiecham się.
- Kocham cię Zayn - mówię głośno, wiedząc, że i tak tego nie usłyszy. Poszerzam swój uśmiech dostrzegając w świetle znajome kontury babci.
Wchodzę w jaskrawe światło.
Wolność.
Nareszcie oddycham.
Zayn, kocham cię, idioto, naprawdę... ugh, tlen, gdzie mój tlen?! JA CHCĘ ŻYĆ, JA SIĘ ROZMYŚLIŁEM, dajcie mi powietrza, pozwólcie oddychać. Czy ja słyszę długi pisk? Co to za dźwięk? Moje serce... czyj to wrzask?
Ciemność, widzę ciemność. Ciemność widzę, a w tle małe światełko, czuję się wolny. Mogę oddychać. Nabieram powietrza w płuca i unoszę się w powietrzu. To całkiem zabawne, więc odwracam się do tyłu i widzę... Malika?
- Czemu klęczysz i płaczesz? - pytam na głos podchodząc do niego i kładąc swoją dłoń na jego ramieniu. Chłopak mnie ignoruje i zanosi się jeszcze większym płaczem, tylko, dlaczego...?
- Nic już nie da się zrobić... - słyszę głos lekarza, który pochyla się nade... mną? - Tak mi przykro panie Malik... Proszę wpisać, godzinę 2:49 PM, nastąpił zgon. Niall Horan nie żyje. - lekarz zwrócił się do pielęgniarki, której po policzkach ciekły łzy.
Widzę Zayna, który zaczyna się kołysać w przyód i w tył, zanosząc się przeraźliwym szlochem, ale ja nie mogę zostać. Chciałbym, ale wiem, że nie mogę. Przecież dopiero co umarłem, tutaj nie ma miejsca dla mnie, prawda?
To światło, które z początku było maleńkie, zaczyna się przybliżać i jest coraz bliżej mnie. Jest piękne, nie mogę się jemu oprzeć. Idę w jego kierunku, ale na moment odwracam się do Malika i widzę go zalewającego się łzami, ale wiem, że to chwilowe. Przejdzie mu, przecież jest silny, wszystko się ułoży. Uśmiecham się.
- Kocham cię Zayn - mówię głośno, wiedząc, że i tak tego nie usłyszy. Poszerzam swój uśmiech dostrzegając w świetle znajome kontury babci.
Wchodzę w jaskrawe światło.
Wolność.
Nareszcie oddycham.
Ty chyba chcesz, żebym ja cię kurwa zabiła własnymi rękoma za to, co ty ze mną robisz, tak?
OdpowiedzUsuńJAK MOGŁAŚ ZABIĆ HORANA?!
NO JAK KURWA?!
Nienawidzę cię.
Ale i kocham.
Czyli to koniec ? Niall nie żyje, więc możliwe, że Zayn popełni jakieś głupstwo i się zabije, czy cuś ? Ja cie błagam dziewczyno ! Nie możesz tego tak szybko zakończyć, przecież to jest zbyt piękne, by tak pop prostu napisać epilog i usunąć tego bloga ze swoich myśli ! Przynajmniej dla mnie :D
OdpowiedzUsuńUmmm ... Co sądzę o rozdziale ? Smutny, dramatyczny, piękny ? Nie wiem, po prostu nie wiem. Najchętniej to bym cię teraz zatłukła na zimne jabłko i kazała pisać, że to tylko sen jednego z nich i, że Niall żyje, jest chory, ale żyje i że wyzdrowieje itp.
NIENAWIDZĘ CIĘ! Tak cholernie Cię w tym momencie nienawidzę za to... Jezusie Kochany, DLACZEGO?!
OdpowiedzUsuńJa... Przepraszam. Wiedzialam, ze to sie tak skonczy, nie sluchaj tego, ze Cie nienawidze, bo tak naprawde Cie wrecz kocham.
Nie wiem, co tu napisac, siedze i rycze. Borze tucholski... Chyba jeszcze zadne opowiadanie nie wywarlo na mnie tyle emocji.
Jeny, Nialler chcial zyc! Co bedzie z Zaynem?
Dlaczego kurwa?!
Przepraszam.
Dziekuje z calego serca za to arcydzielo.
Kocham.
@LouLightMyWorld.
Jezu, naprawdę? Piękny rozdział.
OdpowiedzUsuńAkurat gdy to czytałam miałam włączoną piosenkę i leciało o tym żeby nie opuszczać nikogo. Poryczałam sie jeszcze gorzej. To jakieś prima aprillis? Jesli tak to nie jest śmieszne! Oddaj Horana! Jezu, no cudowny rozdział tylko strasznie smutny.
No nie, i cały mój dzisiejszy humor poszedł się jednym słowem JEBAĆ ;( dlaczego to zrobiłaś? On miał żyć, miał być kurwa szczęśliwy z Malikiem i wszystko miało się dobrze skończyć... nie wierzę, że to już koniec... no nie wierzę! Nie chcę... Nie chcę, żeby to się skończyło! ;c
OdpowiedzUsuń{*}
Skoro to koniec, to chciałam Ci podziękować za całe to opowiadanie. Nawet nie wiesz ile emocji mi towarzyszyło podczas czytania go! Masz talent. Dziękuję!
@pioneczek
*podaje chusteczki* spokojnie, kochana, będzie jeszcze epilog! xx
UsuńPoplakalam sie. Niall nie zyje a Zayn zalany lzami. Boze myslalam ze to inaczej bedzie rozdzial przepiekny ale nie tak mialo byc. Kocham <3 @TouchAndBelieve xx
OdpowiedzUsuńZABIŁAŚ
OdpowiedzUsuńNIALLERA
W
MOJE
URODZINY
ale zaraz... w końcu to 1 kwietnia, czyli, że to tylko taki żart! MAM NADZIEJĘ, MYCHA.
od dzisiaj przestaję być Twoim ziallowym potworkiem!
W kulki sobie lecisz kobieto?! Może boli cię głowa?!
OdpowiedzUsuńCZEMU ZABIŁAŚ MOJEGO NIALLA, TERAZ CHCE MI SIĘ PŁAKAĆ ;( BUUUUU
Rozdział był piękny, cudownie opisany, ale czy on serio musiał umrzeć?
Proszę Cię, niech to będzie żart na Prima Aprilis, hę? ^^
Pozdrawiam i zapraszam do mnie xx
http://larry-stylinson-is-real.blogspot.com/
moje zycie stracilo sens.
OdpowiedzUsuń@olcikx
DOWIEM SIĘ, GDZIE MIESZKASZ I ROZPRAWIĘ SIĘ Z TOBĄ.
OdpowiedzUsuńŻyczę miłego dnia, @i_ship_bullshit :)
To koniec?! Tak po prostu?! Nie ja nie chce! To nie może się tak skończyć! Nie ma mowy!
OdpowiedzUsuńKurwa. Japierdole kurwa twoja mac. Jestem osoba, ktora nie przeklina, ale japierdziele jak moglas usmiercic Niall'a?! Kurwa... Nie nie wierze, to nie moze byc prawda. Popierdzelilo Niall'a czy jak? Po prostu zjebalas moje zycie! Kurwa blagam odkrec to, cokolwiek. To nie moze sie tak skonczyc.
OdpowiedzUsuńKocham cie i nienawidze. Ot cala historia :c
dodam jeszcze jdjsghduajhxyduwjsgcyehs on musi zyc!
Zapraszam na mojego nowego bloga o narrym-www.i-will-be-your-shadow.blogspot.com
BOŻE ZABIŁAŚ MNIE. CZEMU MI TO ZROBIŁAŚ?!
OdpowiedzUsuńZłamałaś moje serce.
OdpowiedzUsuńGdy weszłam w interakcje, czułam ekscytacje - wreszcie nowy rozdział. Ale teraz czuję cholerną pustkę.
Cały chapter odebrałam bardzo emocjonalnie i osobiście. Raz, to jak pisałam Ci na tt. Mam wrażenie, że to się właśnie dzieje albo może się wydarzyć. Dlaczego to odczuwam, przecież to nierealne, nie? Chociaż moment. To bardzo realne, ale tak nieprawdopodobne, nie do pomyślenia.
Dwa, czuję się, jakbym była w skórze Malika, dosłownie. I tak troszkę jest, nie mogę jechać do szpitala. Nieważne, pomińmy. Nie pisałam tego.
Część Nialla... Jak Zaklinacz Dusz, większy ryk. Taki w chuj wielki ryk (przepraszam, że się tak wyrażam). Mój ukochany serial i mój ukochany blondyn... one razem nie mogą. Przecież to łamie serce. On nie zasługuje na śmierć. Nikt nie zasługuje, ale mały anioł z Irlandii tym bardziej.
Skoro chciał kartki, to pewnie i list jest, tak? Boże, modlę się, żeby... och nie wiem, był. Żeby chłopcy mogli wiedzieć, a przede wszystkim Zayn, iż Niall chciał żyć.
Złamałaś mi serce.
Ale to nic. To nie było naprawdę. I nie będzie, I wish.
Dziękuję Ci za ten rozdział. Rozwalił mnie na kawałeczki. Dziękuję za całe Final Souffle. Stworzyło (*wzmocniło) we mnie Zialla, tę wiarę.
Twoja fanka numer jeden,
Alcia - @JaliceArmyx.
Boże... I kiedy przeczytałam, że na obrazku ma brakować jednego członka wiedziałam, że umrze i niby byłam na to przygotowana, ale tak cholernie chcę żeby żył. Nienawidzę smutnych zakończeń, nie lubię płakać przy filmach a co dopiero opowiadaniach. Jesteś prawdziwym wyciskaczem łez, wiesz? Tak cholernie uwielbiałam to opowiadanie i naprawdę będę za nim tęsknić, bo było wyjątkowe. Takiego jeszcze nie czytałam i nawet jeżeli pojawią się jakiekolwiek podobizny to tak naprawdę zawsze będę wracać do Twojej twórczości, bo w tym wypadku jest w 100% najlepsza. Pozdrawiam, Twoja największa oddana fanka, Arbbuz ♥
OdpowiedzUsuńRycze, tak jak Zayn. Bo bylam szczesliwa, ze nareszcie nowy rozdzial. Myslalam, ze Niall bedzie zyl, ze uratuja go, a tu dupa. Wiec,JAK TY MOGLAS ZABIC NIALLA?! No jak? Takiego slodkiego niebieskookiego blondyna... Nienawidze cie za to. Pod koniec myslalam, ze Niall zmartwychwstanie czy cos, lol, ale nie... Jezuu! To nie jest sprawiedliwe, w ogole!
OdpowiedzUsuńJak mysle teraz o Z. L. Li. H. to tez rycze. Co oni musza przezywac, boze...
Ale i tak dziekuje ci za to opowiadanie.
Kocham i pozdrawiam xx,
@iamLajka
Kurwa no ja jebe jak ty moglas zabic Horana no kurwa mogl zaczekac pare min ale nie no ja jebe xd ale i tak kocham to opowiadanie i rycze ale ciiii
OdpowiedzUsuńNie napiszę tu nic mądrego, wychwalającego, pięknego czy nowego.
OdpowiedzUsuńNapiszę tylko, że wzruszyłam się bardzo przy tym rozdziale. Źle się czuję z myślą, że Nialler nie żyje, umarł, odszedł, zostawił ich wszystkich, zostawił Malika, i z tym, że Zayn teraz cierpi i będzie jeszcze bardziej cierpiał, bo nie wyznał mu swojej miłości, kiedy powinien to zrobić.
Rozdział jest idealnie dopracowany! Napisałaś go jak na MISTRZA przystało! <3 BRAWA!
Na koniec, mam małą prośbę. Mianowicie, nie każ czekać mi i innym czytelnikom długo na epilog. Teraz tylko tego pragnę - przeczytania Twojego epilogu do tej niesamowitej historii.
Dziękuję bardzo i czekam z niecierpliwością na next! ;**
@JLS_GotMyLove
Po przeczytaniu tego rozdziału mogę śmiało stwierdzić, że mi się nie podoba. Nie ma w nim co mogłoby mi się spodobać!
OdpowiedzUsuńBo kurde jak mogłaś coś takiego napisać?
Niall nie żyje?! To przysłania mi całą resztę. To, że kochany Lou dał mu swoją ulubioną bluzkę i to, że Liam został z nim w nocy.
Kurde Niall nie życie!
Mam cię znaleźć i pokazać ci jak bardzo mi się to nie podoba?
W sumie czekam, aż dzisiaj dodasz drugi rozdział z dopiskiem, że tamten to prima aprilis i Niall dalej życie. Rak ustąpił chemioterapii i całą piątka jest wesoła.
Czekam na to!
No dobra skończę moje głupie gadanie i powiem ci, że po przeczytaniu tego rozdziału przez pięć minut wpatrywałam się w ten obrazeczek, bez Nialla i kurde..
Czemu go zabiłaś?!
Japierdole rycze tu jak głupia jednocześnie śmieje się xd widzisz.co że mną.zrobiłaś ?! xd taak. Oczywiście że masz talent w wpisaniu (chyba wszyscy sie zgadzą!) ;) genialny rozdział :) będzie ciąg dalszy ? xx
OdpowiedzUsuńTo już koniec ?;O Proooooszę nieeeeee ! ;oooo całe 2 godziny płakałam przez ten rozdziała,a Ty tak chcesz zakończyć tą historię ? Proooszę nie,Ona nie może się tak skończyć,to nie prawda,proooszę,jestem tu od kąt zaczęłaś pisać związałam sięw Tobą,blogiem,zrobię wszystko,bo Zayn i Niall muszą być razem,jeszcze raz proszę...Kocham tego bloga i uważam,że ta historia powinna się skończyć inaczej !!!
OdpowiedzUsuńLeże sobie wygodnie w łóżeczku gotowa do spania i popełniłam błąd. Weszłam na Twittera (nie wiem, jakie licho mnie tak przywiało) i zobaczyłam, że dodałaś 10 odcinek. I spać mi się odechciało, musiałam to przeczytać. I rozdrobniłaś mój mózg, moje serce, moją duszę (jak zawsze zresztą). Sporo już w swoim życiu przeczytałam, ale jeszcze chyba nigdy nie zdarzyło mi się, aby nie potrafiła się przyjąć do świadomości, że bohater nie żyje, serio. Cały czas tli się we mnie ta pieprzona nadzieja, że to się inaczej skończy. Mój umysł wypycha wiadomość, że Niall umarł, chociaż to tylko fikcja. Widzisz co ze mną robisz?
OdpowiedzUsuńJest mi potwornie żal Zayna. Śmierć bliskiej osoby zawsze potwornie boli. I choć mamy świadomość, że człowiek choruje i niewiele mu życia zostało, to śmierć zawsze i tak zaskakuje, boli i przytłacza. Reszta chłopaków też to przeżywa i jest mi cholernie smutno.
Zawiodłaś nas? Gdzie? Kiedy? Jak? nie czuje, abyś nas, mnie zawiodła, więc nie myśl tak, okej? Jesteś wspaniała i cudownie piszesz, więc jest dobrze. :)
Nie mogę się doczekać epilogu, który mam nadzieję, że rozwieje moje wątpliwości. Bo rozum mówi, że Horan umarł i nie powstanie z martwych, a serce ma tą chora nadzieję.
Tak się właśnie zastanowiłam. Śmierć Niallera sprawia, że to opowiadanie jest takie życiowe, prawda?
Jesteś genialna w tym, co robisz! I tyle w temacie, love you! ♥
pookolorowana
O Boże, ryczę... Jesteś genialna.... Ten komentarz nie jest zbyt głęboki, ale cóż... Po takim rozdziale trudno mi coś wykrzesać z siebie... ODDAJĘ CI CZEŚĆ PO PROSTU *.*
OdpowiedzUsuńBoże...
OdpowiedzUsuńPłaczę, po prostu płaczę.
NABsJHVBAJHVASGASVHASGAS, dlaczego?
Wiedziałam, że to pewnie się tak skończy, ale jakoś to do mnie nie docierało...
Zawsze jest ta mała nadzieja na Happy End...
Jesteś niesamowita! Naprawdę!
Zazdroszczę Ci talentu i jedyne co mogę napisać to to, że czekam aż Zayn znajdzie to co Nialler napisał...
Siemka,wiesz,zę to nie odpowedni moment,ale czy mogła byś podać mi wykonawce piosenki numer 10-perfect ? Bardzo ważne,prroszę....Kocham twojego bloga ;D
OdpowiedzUsuń10. Perfect - Hedley :)
UsuńPŁACZĘ. Ta historia jest rewelacyjna. Zabiłaś Horana, spodziewałam się tego, jednak nie sądziłam, że tak bardzo to przeżyje. Po prostu nie mogę. Zayn, ciekawi mnie co wymyślisz w związku z Zaynem. Kocham Cię za to opowiadanie, najlepsze jakie w życiu czytałam. Jesteś niesamowita. Idę się wypłakać do końca.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że... Nie zawsze, a tak naprawdę praktycznie wcale nie dodawałam tu komentarzy, za co chcę Cię przeprosić.
OdpowiedzUsuńJakieś dwadzieścia minut temu skończyłam czytać ten rozdział, a do tej chwili łzy zbierają mi się do oczu. To chore, ale wiedziałam, po prostu wiedziałam, że będę płakać przy tym rozdziale, ale jak na złość samej sobie włączyłam playliste. Aha, no i podziękowania dla Fetish, za tak bardzo dołujące piosenki;p
Było mi naprawdę ciężko czytać o tych staraniach Zayn'a, które Niall najzwyklejszym, choć jak to może być zwykłe, zdaniem zniszczył "Nie chcę żyć". Kurwa, gdybym ja była na miejscu Malika, chyba umarłabym na miejscu, na tej sali, przy Niallu.
I kurwa, kiedy przeczytałam "NIE JA JEDNAK CHCĘ ODDYCHAĆ, CHCĘ ŻYĆ", to kurwa... Ja pierdole, znowu płaczę. To myślałam, że zajdę na jakiś zawał.
W sumie nic więcej pisać nie będę, bo cały, caluśki czas płaczę i ciężko wystukać mi kilka tych wyrazów na klawiaturze.
W każdym razie wielkie dzięki, jesteś wielka.
Czekam na epilog i życzę dużo weny, do pisania:) x
Znów się rozpiszę jak głupia.. -.-
OdpowiedzUsuńAle siedzę już 10 minut i nie wiem co napisać..
Wszystko już oklepane, ale wiem, że muszę to skomentować!
Jesteś jedną z niewielu osób, które doprowadziły do tego, że popłakałam się czytając opowiadanie! I jedną z niewielu osób, dzięki którym pokochałam Ziall'a.
Tego Twojego w szczególności.
Jestem zła na Malika! Czemu byłeś taki ślepy :(
Przykro mi.. :(
"Jak komedia romantyczna, tylko bez happy endu, prawda? Nie widzę wyraźnie, cały świat jest zamazany. I nie wiem czy to przez to, że pada czy przez łzy, które wypływają z moich oczu. Może tu w ulewie zgubię o Tobie marzenie? Co Ty na to? Nie w tym życiu. Kocham cię. Wreszcie to wiem."
W tym momencie poczułam ja łzy spływają po moich policzkach. Czytałam ten fragment dobrych kilkanaście razy. A tym zdaniem "Może tu w ulewie zgubię o Tobie marzenie?" rozpiłaś mnie na miliony kawałeczek. I kto to teraz pozbiera? Nie lubię Cię!
Dochodząc do sedna mojej bezsensownej wypowiedzi..
Piii.. Piiii.. Piiiii.. Cholerne pieprzone piiiiiiii! Tyle Ci powiem!
Nienawidzę tego momentu i wszystkiego co działo się później! I tego że Zayn płakał, a Niall odszedł..
Wywołałaś taką burzę emocji..
Warto było czekać na tej rozdział, ale gdzieś tam w środku łudziłam się, że być może Horan przeżyje!
Z niecierpliwością, ale lekką obawą czekam na epilog. Jesteś nieprzewidywalna, a to sprawia, że chce się więcej.
Życzę Ci weny i mało obowiązków! :) Żebyśmy szybciej mogli cieszyć się z informacji, że dodałaś rozdział.
PS. "To nie tak miała się skończyć nasza bajka." To wyszło z Twojej głowy! Weź to pod uwagę :P :)
Dziękuję i pozdrawiam mocno. Agata!
Co mam tu napisać? Nie mam pojęcia.
OdpowiedzUsuńChyba.. To jest za piękne, Souris. Zbyt piękne i zbyt okrutne. Siedzę przed ekranem i nie wiem co zrobić.
Uh. Kocham tą historię, dziękuję za napisanie jej. Jest najpiękniejszym opowiadaniem, jakie czytałam.
Znajdę cię, posiatkuję, wrzucę do worka a potem do Sekwany. Uśmierciłaś naszego Niallera! Jak mogłaś no. :c
OdpowiedzUsuńTo było takie piękne, te wszystkie ich czułe sytuacje, to jak trzymali się za ręcę, jak Zayn go wspierał, siedział przy nim, a potem co? Płakał. Tak i ja teraz płaczę. Nie dość że już Horan nie żyje, Zayn jest załamany, to jeszcze się twoje cudowne opowiadanie skończyło!
Kochana, jestem pod wrażeniem, co prawda wyobrażałam sobie ze to trochę jeszcze potrwa, ta ich miłość, ale cóż. Bardzo mi się podobało, jesteś wspaniała.
Ugh, jak ja sobie poradzę. Płaczę. Co ja teraz będę czytać?
Okej, kończę już. Zapamiętaj sobie, JESTEŚ CUDOWNA! ♥
P.S. Świetna Playlista :)
Myślałam, że Horan zostawił jakąś wiadomość Zaynowi?
OdpowiedzUsuńA od czego są epilogi, kochany anonimku? Będzie wiadomość dla Malika, spokojnie :)
Usuńjest godzina 00:20 a ja siedzę przed monitorem i wyglądam jak dziecko nieszczęścia. Ryczę jak głupia, dobrze, że nikt mnie nie widzi. I to wszystko przez ciebie. DZIEKUJĘ!
OdpowiedzUsuńKochana, moje serduszko pękło na miliony kawałeczków. Boże, jakie to było smutne! Jakie piękne! Masz ogromny talent! Jak mogłaś uśmiercić Niallerka? :(( Tak mi go szkoda. A Zayn? On to dopiero się załamał. Stracił swoją miłość.. Płakałam razem z nim. I nadal płaczę. Jesteś wielka. Wzbudziłaś we mnie tak wiele emocji, za co szczerze Ci dziękuję, bo gdy czytam jakieś smutne blogi, nie zawsze płaczę. A tutaj po prostu nie mogłam się powstrzymać. Odczułam tak mocno te wszystkie emocje. Gratuluję Ci. Jesteś wspaniała.
OdpowiedzUsuńMogę wydusić z siebie tyle, ze cholernie się popłakałam. Czy powinnam dziękować Ci za to, że mnie niszczysz? chyba nie... Więc dziękuję za tego wspaniałego Zialla. Xx
OdpowiedzUsuń[SPAM]
Ruszyłam właśnie z opowiadaniem o Ziallu. Dopiero zaczynam stawać pierwsze kroczki w świecie FF, ale staram się jak mogę i przydałaby mi się opinia kogoś bardziej "wtajemniczonego" Zapraszam Xx - http://just-you-and-the-clock.blogspot.com/
Chyba będę wyjątkiem i napiszę, że mi się podoba. Kocham smutne zakończenie. Happy endy tylko mydlą ludziom oczy na ważne sprawy. Życie nie jest takie idealne jak nam się wydaje. Filmy, seriale tylko robią nam zamęt w głowie. Twój blog pokazuje się, że śmierć przyjdzie po każdego i w każdym wieku. Mam nadzieję, że w epilogu nie okaże się, że Niall cudownie powrócił do życia.
OdpowiedzUsuńCzekam na epilog i pozdrawiam,
Sophiexxx.
[Spam]Hej! Chciałybyśmy zaprosić na nasz nowy blog: http://ill-look-after-you.blogspot.com/Na razie mamy imaginy, ale wkrótce pojawi się tam opowiadanie o dwóch dziewczynach, które rozpoczynają swoją przygodę z One Direction. Będzie tam wiele sekretów, smutnych, ale także i wesołych sytuacji.Serdecznie zapraszamy!!
OdpowiedzUsuńBędzie ten epilog czy niee ??
OdpowiedzUsuńNo, dzięki.. Popłakałam się...
OdpowiedzUsuńświetny tekst ! :)
OdpowiedzUsuń