niedziela, 2 września 2012

Chapter Two




   Dzień i noc zlewają się w jedno. Minuty zmieniają się w godziny, które zmieniają się w dnie. Co raz częściej chcę skończyć ze sobą. Co raz częściej nie mogę opanować dławiącego mnie bólu. Fizyczny dyskomfort mam pod kontrolą przynajmniej przez jakiś czas. Każdy oddech boli mnie. Nie chce być i nie chce już trwać. Zamknąć oczy i przestać istnieć? Jak dla mnie niesamowicie genialna sprawa. Choć z drugiej strony, muszę żyć. Jeszcze przez ten krótki czas, prawda?
    Marzenia? Czymże one są wobec życia? Mgliste chęci, do których musimy dążyć z całych sił. Mam trzy, albo dwa marzenia. Jedno z nich zaczyna się od "chce umrzeć". Dziwne marzenie jak na dziewiętnastolatka, ale dla kogoś z wyrokiem śmierci to całkiem zrozumiałe. Jedyne czego nie chce to umierać w agonii. Chcę być całkiem sprawny umysłowo, gdy będę odchodził z tego świata. Chce... chciałbym zgasnąć jak świeczka, którą zdmuchuje się wieczorem. Szybko i bezboleśnie nie musząc martwić się o nic. Umrzeć we śnie, czy to tak wiele? Mogę o tym marzyć, nikt mi tego nie zabroni, ale jednocześnie wiem, że to tylko mrzonka. Będę umierał powoli i boleśnie. A za co?! Za to, że spełniły mi się marzenia? A może za to, że kocham człowieka tej samej płci? Bo kocham go. I to dodatkowo mnie boli, bo wiem, że nic mu nie powiem. Po co miałbym palić za sobą mosty sam, skoro i tak choroba zrobi to za mnie? Lepiej nich żyje w tej nieświadomości. Nie chciałbym tego, by facet którego kocham w ostatnich, rozgrywających się, dniach odsunął się ode mnie. Oddychanie jest ważne, prawda? Wiele osób mówi, że miłość nie jest ważna, że ważniejszy jest tlen. A co jeśli tlenem jest miłość do drugiej osoby? Jego oddech sprawia, że sam pragnę oddychać równocześnie z nim. Co jeśli obecność właśnie tej jednej jedynej osoby jest na tyle ważna, że bez niej jest się niczym? Kochać to niszczyć, prawda? Więc prowadzę atak zbrojny na swoją duszę, bo wiem że on niczego nie czuje. Nie on. Jest za idealny. Mimo wszystko może kiedyś, przed samym finałem, powiem mu. Powiem mu przed samym moim ostatnim oddechem, zanim nie będzie za późno. Powiem mu co czuję, gdy będę jeszcze zdolny cokolwiek powiedzieć. Wierzę w to, bo to moje maleńkie marzenie. Jednak strach przed odrzuceniem mnie paraliżuje przed podejściem do niego i powiedzenia co czuję. To nie ma sensu.
    Życie? Co to za życie. Ja chce przestać istnieć jak najzwyklejsza świeczka. Jak lampka, którą można wyłączyć jednym przyciskiem. Czy to tak wiele? No chyba nie... ale życie to nie koncert życzeń i tutaj trzeba przyjmować to co się dostanie. Nie można wymienić zamówienia. Życie jest takie niesprawiedliwe...






    Świat jest naprawdę bardzo niesprawiedliwy. Naprawdę chciałbym powiedzieć wszystkim dookoła, jakim jestem popapranym człowiekiem i co właśnie czuję gdyby nie to, że leżę. A w sumie umieram. Zżera mnie gorączka, świat wiruje mi przed oczami, ledwo mogę oddychać i mówić. Czuję się oszukany. Za pewne Louis i Liam również to samo czują, gdyż oni także są chorzy. Wirus podobno nas zaatakował. Z tej przyczyny trzeba było odwołać ostatni koncert jaki mieliśmy odbyć przed rozpoczęciem wakacji. Dwa cudowne miesiące bez pracy. Czyż to nie brzmi świetnie? Brzmiałoby, gdyby nie fakt iż umieram. Czuję to. Choroba powoduje u mnie stan otępienia i ogłupienia jednocześnie. Nie mogę przestać myśleć, że to jest karma. Zrobiłem coś źle, coś spowodowało, że muszę teraz leżeć i być na łasce i nie łasce Niall'a. Bo on jako jedyny nie zachorował, a wraz z nim Hazz.
    Loczek stwierdził, że z chęcią się mną zaopiekuje, bo i tak nie ma co robić, jednak Nialler pokłócił się o to z nim. Kłócili się o mnie. Brzmi prawie jak tandetna bajka dla małych dziewczynek, ale taka prawda. Horan i Styles sprzeczali się o to, który z nich ma opiekować się mną, aż w końcu najmłodszy z naszej piątki skapitulował. Harry stwierdził, że jedzie odwiedzić matką i siostrę. Jedyne czego zazdrościłem i Liam'owi oraz Louis'iemu to tego, że nimi zajmowały się ich dziewczyny. Danielle oraz Eleonor rzuciły wszytko, tylko po to by móc siedzieć przy chłopakach i pomóc im wyzdrowieć. To naprawdę urocze, ale równocześnie niesprawiedliwe. Perrie nie było przy mnie i to bolało. Nawet nie miałem siły, kłócić się o to. Nie mogła przecież porzucić swojego zespołu, dla mnie, prawda? A mimo to, gdzieś tam w głowie majaczyła mi myśl, że przecież ja... zrobiłby to dla niej, prawda? Bo kocham ją, ale... teraz to zrobiło mi się przykro.
    Westchnąłem cicho.
- Jak się czujesz? - Zapytał zachrypniętym głosem Niall.
    Spojrzałem na niego, ledwo go dostrzegając. Wyglądał marnie, szczerze powiedziawszy. Jego policzki zapadły się, a oczy które zawsze emanowały zabawnymi iskierkami przestały błyszczeć. Nie wiedziałem co jest grane, ale chciałbym się dowiedzieć. I mimo tego, ze to ja w tym duecie byłem chory, to on nie wyglądał lepiej.
    Złapałem ciężko oddech, czując jakieś cholerstwo na płucach.
- Zimno mi...
    Wysapałem jedynie, bo naprawdę było mi strasznie chłodno. Nialler spojrzał na mnie z troską, i jakby chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił. Nie potrafiłem skupić swoich myśli. W głowie tak strasznie mi huczało, a oczy miałem tak podpuchnięte, że naprawdę czułem się strasznie. Chciałbym się zamienić z Nialler'em, on w końcu był zdrowy, prawda? Mimo, że nie był tym dawnym sobą, to miał przynajmniej zdrowy i mógł cieszyć się życiem.
    Przymknąłem oczy, bo tak właśnie mogłem lepiej kontrolować swój oddech. W głowie mi się mniej kręciło. Poczułem jakby ktoś usiadł po drugiej stronie łóżka. Nie mogłem otworzyć oczu, ale i tak tego nie chciałem. Nawet ta znikoma niska jasność w pokoju sprawiała, że miałem ochotę wydłubać sobe oczy. Szkoda tylko, że nawet na to nie miałem siły. Skupiłem całą swoja wolną wolę na tym, że tam ktoś ciągle przemieszczał się w moją stronę, a po chwili poczułem się jak czyjeś ręce mnie obejmują. Perrie? Czy to ty?
    Odwróciłem się na drugi bok i szybko otwierając oczy ujrzałem centralnie przed sobą błękitne tęczówki. Zerknąłem na usta Nialler'a i zauważyłem, że strasznie mu one drżą. Oddychał strasznie płytko, jakby nie chciał złapać ode mnie wirusa.
- Nialler, głupku, nie powinieneś się tutaj kłaść. - Mruknąłem, wtulając się w te ramiona, które dawały najlepsze uściski pod słońcem. Swoją drogą pachniał nadzwyczaj bardzo ładnie. Poczułem jak jego szczupłe barki zadrżały, gdy chuchnąłem na nie swoim oddechem.
- Zachorujesz, idź sobie. - Wyszeptałem ponownie, przylegając do jego ciała, które ogrzewało mnie. Otulił mnie ciaśniej dodatkowym kocem, dodatkowo delikatnie otulając moją twarz swoim miętowym oddechem. Lubię miętę, a on nieważne jaka pora dnia by nie była, zawsze, ma miętowy oddech. On i ja niesamowicie się dopasowaliśmy pod względem budowy naszych ciał. Pasowaliśmy do siebie jak dwa puzzle. To dość urocze, co nie?
- Jakbym już nie zachorował.
    Odparł chuchając mi we włosy. Opierając się czołem o jego obojczyk starałem się zrozumieć o czym on mówi. On chory? W którym miejscu? Zaciągnąłem się powietrzem odruchowo wdychając jego zapach. Wspominałem już, że miał naprawdę niesamowity zapach? Jakby co dopiero wyszedł z piekarni, pachniał jak świeża drożdżówka, ale jednak... coś mi tu nie pasowało. Coś psuło ten efekt, ale nie mogłem odkryć co to takiego. Na chwilę musiałem opłynąć myślami, bo zacząłem sobie wyobrażać Nialler'a w stroju takiego pączka, drożdżówki czy nawet precla. Chyba naprawdę zaczyna padać mi na mózg.
    Wspomniałem, że tęsknie za Perrie? Naprawdę, chciałbym ją teraz przytulić. Chciałbym, żeby to ona się mną zajmowała, a nie mój najlepszy przyjaciel. Cholera, on się przecież kłócił z Styles'em o opiekę nade mną! No chyba to coś znaczy, prawda? Kocha mnie jak brata, a ja za to chciałbym go tulić do końca swych dni. No oczywiście pomijając momenty seksu z Perrie. Bo wtedy byłoby odrobinę niezręcznie. Na samą myśl na temat ciała blondyneczki, robiło mi się automatycznie gorąco.
    Chrząknąłem cicho, starając się pozbyć tej suchości w gardle. Przeklęta choroba. Głupia wyobraźnia.
- Co masz na myśli? - Spytałem, a następnie zacząłem kaszleć w jego klatkę piersiową. Cholerna choroba. Nialler patrzał na mnie z niepokojem. Nareszcie gdy mogłem już porządnie nabrać tlenu w płuca pogłaskał mnie po głowie i podał chusteczkę. Nie ma to jak zasmarkać przyjaciela, prawda?
    Odkrzyknąłem i przyległem bardziej do chłopaka czując, że jest mi odrobinę cieplej. Dziękowałem mu w myślach, za to, że wziął ze sobą dodatkowy koc, bo naprawdę robiło się cieplej mi. Uśmiechnąłem się delikatnie, jakby w niemej podzięce, za to, że teraz jest tu przy mnie. Spokojny wdech i wydech. Góra i dół. Powoli odpływałem. Usłyszałem wibracje mojego telefonu, który leżał na szafce nocnej, ale zdecydowałem się olać go. Było mi zbyt dobrze bym mógł dobrowolnie z tego zrezygnować. Poczułem jak Irlandczyk wyciąga rękę po mój telefon, a po chwili wiedziałem, że czyta sms'a.
- Perrie pyta się jak się czujesz i czy potrzeba ci czegoś. - Powiedział cicho jakby nie chciał zmącić tej więzi między nami. Czułem jak jego ręka delikatnie dotyka głaszcze mnie po karku. Rób tak, jeśli możesz, do końca mych dni. Westchnąłem i znów poczułem jak delikatnie zadrżał.
- Napisz jej co tylko chcesz, ja chce spać... - Wyszeptałem cicho jakby każdy głośniejszy dźwięk mógł mnie zniszczyć. Słyszałem jak szybko wystukuje odpowiedź i po chwili odkłada mój telefon. Powinienem czuć się przyjemnie gdy moja dziewczyna martwi się o mnie, jednak zirytowałem się. Nie mam pojęcia dlaczego, przecież to naturalne, że pyta się o to, prawda? A jednak jej tutaj nie było, był tylko Niall. Ona miała swój zespół, a ja mimo tego nie potrafiłem jej wybaczyć, że nie ma jej tutaj ze mną.
    Ale za to jest on.
    Mój Nialler.
    Zaczynałem już przysypiać gdy przypomniałem sobie jego słowa.
- Co miałeś na myśli mówiąc, że zachorowałeś?
    Spytałem sennie znajdując się na pograniczu snu i jawy. Poczułem ostatkiem sił, że cały zesztywniał, i już miał mi odpowiedzieć, gdy odpłynąłem. Dzień dobry nazywam się misio-żelek i jestem strasznie pusty w środku. Zasnąłem.





________________________________________

    Miałam ochotę dodać chapter two. Tak po prostu. Nie wiem czy ktoś zauważył, ale często spoleruję tym opowiadaniem (z późniejszych rozdziałów) na twitterze. I ogólnie... BOŻE DZIĘKUJĘ ZA TE CUDOWNE 23 KOMENTARZE *uśmiecha się jak psychopatka* Kocham każdego kto czyta, komentuje! Love ya so much!
    Co sądzicie o powyższym odcinku? Osobiście powiem, że urzeka mnie fragment 'Mój Nialler'.Btw. Kursywa to zawsze jest narracja Niallera.
    Ja już się żegnam robaczki, do przeczytania!

28 komentarzy:

  1. to zdanie '- Jakbym już nie zachorował.' mnie rozłożyło. całkowicie. aż mi się płakać zachciało.

    btw. no i co? mówiłam, że ludziom się spodoba twoje opowiadanie! ha :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zobaczyłam że dodałaś rozdział wydałam z siebie "JEST!" dziwne nie ?
    Ale mniejsza z tym .. zajebisty rozdział ale na początku nie mogłam zrozumiec troche kogo to perspektywa :)Ale i tak zajebiście.. Jak mi tego Niall'a szkoda :(
    Czekam na nn . Pozdrowienia xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest i komentarz.
    Przygnębia mnie Twoje opowiadanie, bo wiem, co stanie się z Niallem. Ale z drugiej strony bardzo podoba mi się to, co tutaj publikujesz, więc nie mogłabym już nie czytać.
    Kochany, opiekuńczy Niall i biedny, chory Zayn. Są razem tacy uroczy. Dobrze, że Perrie nie miała czasu, żeby się pojawić. Punkt dla niej:)
    No i myśli Nialla na początku...
    Chciałabym napisać coś jeszcze, ale mam taką dziwną pustkę w głowie.
    W każdym razie, będę czytać wszystko, co tu zamieścisz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ogólnie to to opowiadanie jest dość wzruszające, ale nie mogłam się powstrzymać od śmiechu jak przeczytałam to 'Jakby co dopiero wyszedł z piekarni, pachniał jak świeża drożdżówka, ale jednak... (...)Na chwilę musiałem opłynąć myślami, bo zacząłem sobie wyobrażać Nialler'a w stroju takiego pączka, drożdżówki czy nawet precla. Chyba naprawdę zaczyna padać mi na mózg. ' - normalnie rozwalające :D
    Czekam z wielką niecierpliwością na kolejny http://1dobrocilomojswiatdogorynogami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, ja nie mogę. To jest tak napisane, że tylko siedzieć i płakać, nic w tym tak przygnębiającego nie ma, ale sposób w jaki piszesz, taki nostalgiczny, czy magiczny. Cholera pokochałam to opowiadanie. Strasznie mi szkoda blondyna, bo cierpi. To jest straszne. Ale cholera, znowu mu nie powiedzieł choć chciał, bo Zayn w najmniej odpowiednim momencie zasnął. Uh, czekam na kolejny bo Twoje opowiadanie jest takim tlenem dla mnie <3.

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww! Ten rozdział jest tak uroczy i wzruszający, że normalnie mnie rozwala! Te przemyślenia Niall'a, że chce umrzeć, że wyjawi Malikowi swoje uczucia dopiero na łożu śmierci... <33 Choroba Zayn'a i to, że sms od Perrie go zirytował bardzo mnie ucieszyło. Dzięki chorobie, Niall może się nim zajmować, a jeśli nasza kochana Perri - dziwnym trafem jej nienawidzę - woli śpiewać sobie piosenki, zamiast być przy umierającym chłopaku - dobra wiem, przesadzam z tym "umierającym" xD - to niech się wypcha tymi sms-ami ;P "Dzień dobry nazywam się misio-żelek i jestem strasznie pusty w środku." - no po prostu kocham! Kocham Ciebie, Twoje opowiadania i całego tego bloga! <33
    Czekam na kolejny i życzę weny przy pisaniu ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle świetne. Nie wiem, jak to robisz, ale piszesz wręcz zajebiście. Potrafisz oddać emocje bohaterów tak, że podczas czytania czuję się jakbym przy nich była.
    Rozwalił mnie tekst ‘ Dzień dobry nazywam się misio - żelek i jestem strasznie pusty w środku ‘. Naprawdę, to było świetne. :D Powaliły mnie też rozważania Zayna na temat Nialla-pączka,drożdżówki. ^.^
    Pisz szybko, życzę Ci duuuużo weny. :)
    Pozdrawiam, proszę, powiadamiaj mnie dalej. :) xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Twoje opowiadanie jest cudowne. :) Już na samym początku zachciało mi się płakać. Te słowa wpadają do mojej głowy i czuję tak, jakbym tam przy nich była. Pewnie to przez to dokładne oddanie emocji bohaterów. Cenie to i naprawdę piszesz fantastycznie. Brak mi słów. Po prostu pisz dalej i nie przerywaj. :) x

    OdpowiedzUsuń
  9. "Kochać to niszczyć, prawda? Więc prowadzę atak zbrojny na swoją duszę(...)" widzisz? To zdanie, autentycznie ten fragment sprawił mi niemal fizyczny ból. Nie dlatego, że był jakiś okropny czy coś, choć zwykle z tego wynika ból - skąd. On jest po prostu tak piękny, tak niesamowicie, brutalnie wręcz piękny, że poczułam ból Nialla. I to ze zdwojoną siłą, chyba tak. Wiesz, zadziwiasz mnie. Wspinasz się coraz wyżej, i wyżej i jak tak dalej pójdzie to zostanę w tyle za tobą, a tego no nie zniesę. Żartuję. Jesteś cudowna, a ja z każdym słowem chcę coraz więcej. Wiesz przecież, że tak jest. I JEŚLI NAPISZESZ MI POTEM DZIĘKUJĘ, TO PRZYSIĘGAM, ŻE CIĘ UDUSZĘ.
    Kocham cię! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zapraszam na trzeci rozdział ---> http://whengirlssay.blogspot.com/ + Przepraszam za spam :>

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest piękne, wiesz, prawda? Idealnie dobierasz słowa. Perspektywa Nialla jest taka czuła i dopracowana. Jestem pod wrażeniem, rozwijasz się, dążysz do perfekcji. Życzę weny, czasu i pomysłów. Kocham Cię.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzień dobry nazywam się misio-żelek.! najlepszy tekst ;d ej no cholera.! Niall nie może umrzeć nie nie nie/

    OdpowiedzUsuń
  13. mnie rozjebał misio-żelek. przez cały rozdział taka powaga, skupienie, miejscami łzy w oczach, a tu na końcu jebłaś pustego misio-żelka i ja jebłam z kolei śmiechem. btw pusty misio-żelek? wtf! jeszcze nie trafiłam na takiego, a jem naprawdę dużo żelków. osobiście Haribo to klasyk, ale gdyby się zastanowić, akuku też są niezłe. jednak miśki to miśki, ale puste miśki? lol. nie ogarniam. Boże, napierdalam o żelkach -.- rozdział jest wohooo, uwielbiam Twoje pisanie. takie lekkie, czyste, wszystko dokładnie, nic nie za dużo ani za mało. perfecta! xx

    OdpowiedzUsuń
  14. A mi jest tak cholernie przykro bo wśród tych 23 komentarzy, które czytelnicy zostawili pod poprzednią notką zabrakło mojego. Wybacz mi, jakoś mi się zaplątało wszystko i nie miałam kiedy go dodać.
    Wiesz, przeceniłam swoje siły, pisząc ci rano na twitterze, że zdążę przeczytać? Nie zdążyłam, jednak. Ledwo co zdążyłam na busa. Ale wiesz, teraz mam mnóstwo czasu na przeczytanie, co już zrobiłam i na napisanie komentarza, co właśnie robię *.*
    Chciałam zacząć od tego, że na przez chwilę nie wiedziałam o co chodzi, bo troszkę namieszało mi się w głowie. Tak, to twoja wina! XD Nie no, ale dopiero później przeczytałam, że kursywa, to perspektywa Nialla i dopiero wtedy zrozumiałam.
    Rozdział oczywiście jest świetny! Dołujący, ale świetny i przyjemnie się czyta. Mówiłam już, że kocham twój styl pisania i te opisy? Jesteś genialna :D Cóż, krótko rzecz ujmując, TWOJA TWÓRCZOŚC MNIE ROZPIERDALA *.* oczywiście w pozytywnym sensie tego znaczenia. Bo jesteś świetną autorką i uwielbiam to jak piszesz <33

    [last-picture][destiny-is-death] zapraszam do mnie, jeżeli masz ochotę <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowne. Wczułam się w to, co piszesz. Love it <3

    OdpowiedzUsuń
  16. czeeść, zapraszam na 11 rozdział na i-love-you-boo-bear.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  17. okej, na początek. YOU HAVE KILLED ME. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale niemoc mnie ogarnęła totalna i nie miałam weny na czytanie, komentowanie, ani nic z tym związane. Seriously. I KURWA NIE WIEDZIAŁAM CO TRACE, BOŻE SOURIS, CZEMU MI NIE GAADAŁAŚ O NOWYM ROZDZIALE CAŁY CZAS, ŻEBYM W KOŃCU DLA ŚWIĘTEGO SPOKOJU TO PRZECZYTAŁA? MIAŁABYM TEN WSPANIAŁY ROZDZIAŁ DUŻO PRĘDZEJ W GŁOWIE. I tak Cię kocham Sou! Twoją twórczość, kunszt, zwał jak chciał! Niall zaczyna się przełamywać w wyznaniu prawdy Zaynowi. Ale jebany mulat usnął. Bo się kurna nie wyspal, bo jest wielce chory. CHUJ MNIE OBCHODZI JEGO PRZEZIĘBIENIE, NIALL TU UMIERA!






    sory, jebie mi już.






    Narracja Niallera jest taka dołująca i niesamowicie zgrana, że ciągle mam wrażenie, że to się wszystko dzieje naprawdę i mi sie serce ściska.

    Pozdrowionka! :***

    OdpowiedzUsuń
  18. Kurde, uwielbiam Zialla, a jak czytam twoje opowiadanie, to aż mi serce szybciej bije, lol :D nie wiem, może jestem dziwna, ale naprawdęęęęęę jest cudowne :*

    OdpowiedzUsuń
  19. kurde, to jest tak piękne :') chce mi się płakać czytając to... takie piękne...

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo mi się podoba :) Na pewno tu jeszcze zajrzę :P
    Zapraszam do mnie : bemyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudo, cudeńko, nosz kocham to w chuj <3

    OdpowiedzUsuń
  22. to jest ... jeju nie mam słów.
    idealne ? tak na pewno. kocham Cię za to, że napiszesz naprawdę. czekam na dalszą część bo już nie mogę z ciekawości. ta historia jest interesująca a Ty masz talent :) xx

    a i jeszcze mam pytanie co do Twojego obrazka. robiłaś go sama ? bo szukam kogoś kto mógłby mi zrobić :)
    http://secoond-face.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  23. Boże! Świetne! Ale na początku tego nie zrozumiałam.
    Czyli są wszyscy chorzy ?
    Dodawaj szybko! <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niall jest chory na coś poważnego. A Zayn, Lou i Li są chorzy na zwykłe przeziębienie - zdarza się (:

      Usuń
  24. Z marzeniami jest tak, że często są, istnieją i egzystują, ale gdy nasze życie zmienia się i marzenia tracą sens - znikają. Tak samo jest z przywiązaniem; bo choć bardzo chcielibyśmy, aby więź, która nas łączy była prawdziwa, to zawsze na naszej drodze stanie coś lub ktoś, to plany popsuje, pozostawiając po sobie fizyczny ból. I podobnie jest z życzeniami. Nie ważne ile razy powtarzalibyśmy w myślach, że jest dobrze, a zdarzenia świata nas nie dotyczą, to zawsze docierałoby do nas to, czego usłyszeć nie chcielibyśmy - to, że karmimy się nawzajem złudną nadzieją. To boli. Bolą wyobrażenia, marzenia i niespełnione sny... Z mojego punktu widzenia Nialla boli również choroba i fakt, że nie ważne jak bardzo chciałby się komuś zwierzyć - strach go okiełzna i nie pozwoli dalej funkcjonować. Bo jest sam, i w głębi serca boi się tych kilkunastu sekund szczęścia w towarzystwie osoby, na której mu zależy. Ba! W obecności osoby, którą kocha. I choć boi się zaryzykować, rzeczywistość podcina mu skrzydła.
    Podobnie jest z Zaynem. Jest... masochistą. Karmi się bezbronnością niewinnej osoby. I może naprawdę żałuję go i tego, że dopadła go choroba, a Niall, jako dobry przyjaciel i osoba, dla której nie istnieje ważniejsza osoba na świecie mu pomaga, sprawia, że patrzę na wszystko przez pryzmat jego szczęścia. Bo tego dla nie go chcę, prawda?
    Dlatego zabolało mnie jedno zdanie, wypowiedziane w podświadomości Zayna - to, że pomimo osoby, którą jest, tam w głębi idiota z niego, co nie miara. Nie rozumiem jego postępowania. Tego, że nie zważając na fakt, że zależy mu na tym bezbronnym Irlandczyku i coś do niego czuje jest typowym facetem, dla którego liczy się tylko seks. Mogę to wywnioskować po fragmencie, w którym wspomina, że brakuje mu ciała Perrie. Jej ciepła i pocałunków.
    Dlatego z całą moją dozą miłości do tego mulata - mówię nie. Masochista!

    "Kochać to niszczyć, prawda? Więc prowadzę atak zbrojny na swoją duszę(...)" widzisz, to zdanie sprawiło, że mam łzy w oczach i nie mogę dłużej się przed nimi bronić. Wypływają strumieniem, zdobiąc zarumienione policzki. Spływają, okalają i żałują. A ja nie mam siły...
    JBluvsBabycakes
    Love xx

    OdpowiedzUsuń
  25. bardzo mi się podoba, naprawdę, przeczytałam przed chwilą, będę tu wpadać i nie mogę się doczekać następnego, uwielbiam<3
    + na hard-blan-sensitive.bogspot.com pojawił się już 23 rozdział, zapraszam do komentowania, wyrażania swojej opini oraz licze na to że zaobserwujesz naszego bloga, możesz liczyć na rewanż, z góry przepraszam za spam, :) - jess

    OdpowiedzUsuń
  26. Jest, jest, jest! Wreszcie mam okazję dodać ten cholerny komentarz!

    Przede wszystkim, siostro, pragnę szczerze pogratulować mi talentu. Chyba nigdy Ci nie dorównam, choć bardzo bym chciała.

    Trochę się gubię w narracji, ale tak czy siak jest świetna. Uwielbiam Twój styl pisania, no KURDE.

    Chyba nie muszę powtarzać dwa razy, że kocham czytać/pisać opisy zapachu, a Niall pachnący miętą i drożdżówkami wzbudza we mnie mieszane uczucia - coś na skraju głodu i pożądania, sama nie wiem, ale aż oblizałam usta, zaciągając się powietrzem przed komputerem. Serio.

    "tandetna bajka dla małych dziewczynek", och tak, kłótnia chłopaków o dziewczynę, w tym wypadku chłopaka, to totalna masakra.

    "(...) zacząłem sobie wyobrażać Nialler'a w stroju takiego pączka, drożdżówki czy nawet precla. Chyba naprawdę zaczyna padać mi na mózg." W sumie to.. wyglądałby pysznie *_______* Uwielbiam takie przemyślenia, zwłaszcza gdy całe opowiadanie jest poważne, a ty tu nagle wyskakujesz z takimi tekstami. Boskie, boskie, boskie!

    I na koniec - co to do cholery jest pusty misio-żelek!?

    OdpowiedzUsuń
  27. jesteś zajebista .. tyle moge powiedzieć .. jej znowu będe płakać .... bo przy takich właśnie opwiadaniech się kompletnie rozklejam i becze jak małe dziecko(pomińmy to xd ) Niall .. dlaczego on musi byc chory ???.!!
    Tylko nie to .!

    OdpowiedzUsuń